piątek, 1 kwietnia 2005

Jerzy Mykowski - o sobie

Rzekomo że młodzież na ogół siedzi przed telewizorami, komputerami i mało się rusza. Na ten temat i na temat gier swojej młodości mówi Jerzy Mykowski - wuefista, trener Pomorzanki Skórcz

Wyrastałem na gospodarstwie pod Skórczem. Przede wszystkim graliśmy w piłkę nożną. Ale oprócz tego rozgrywaliśmy liczne konkursy lekkoatletyczne. Mieliśmy na podwórku skocznię do skoku wzwyż i skocznię o tyczce. I skakaliśmy. My, prawie wszyscy Romanowscy: Krzysztof, Andrzej, Bogdan, Nadolni: Marian i Jan. Rekord podwórka w skoku wzwyż (skakało się nożycami i przerzutowym) i wynosił ponad 140 cm, a o tyczce ok. 2,80. Skakaliśmy na piasek. U Romanowskich był po GS-ach pierwszy telewizor. Oglądaliśmy u nich olimpiadę w Rzymie w roku 1960. Potem rozgrywaliśmy swoje olimpiady. Poza tym graliśmy w klipę, w barana, gdzie przechodziło się przez piekło, czyściec do nieba, w noża i cymbergaja. Raz musiała przyjechać do szkoły moja mama. Powiedziano jej, że gram w cymbergaja, a gra ta wiąże się nieposzanowaniem orła. Graliśmy też w kopertę. No i ujeżdżaliśmy źrebaki- bez wędzidła, na oklep, po szyi się waliło, żeby skręcił. Czy dzisiaj młodzi mniej się ruszają? Uważam, że nie. Są inne zajęcia ruchowe. Przede wszystkim jazda na rowerze. W czasach mojej młodości rowery owszem, były, ale rzadko. Jakaś damka się zdarzyła na całą rodzinę. Dzisiaj każdy ma swój rower, na ogół górala.
(il)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz