Po ciekawym meczu Polpharma pokonała Daichmann Śląsk Wrocław 70 - 82.Graczem meczu był George Reese. Cieszy fakt, że Bartosz Sarzało wreszcie się odnalazł. W Wielki Piątek wyjazd do Koszalina. Polpharma funduje autokary. Są jeszcze wolne miejsca w drugim. Zapisy u Tomka Lamka.Telefon: 693277962.Fenomenalna postawa Polpharmy w drugiej kwarcie meczu ze Śląskiem dała koszykarzom ze Starogardu zwycięstwo nad wrocławianami 82:70. Doskonale zaprezentowali się słabiej ostatnio grający George Reese i John Thomas. To było dziesięć minut, które wstrząsnęło Śląskiem. Po wyrównanej pierwszej kwarcie gospodarze przycisnęli i zdobyli 23 punkty, na które Śląsk odpowiedział tylko jednym koszem, dopiero w końcówce błysnął Adiran Autry, dokładając jeszcze kilka punktów. Koszykarzom Polpharmy wychodziło wszystko - podania za plecami, rzuty z każdej pozycji, wiele akcji kończyło się wsadami. Koszykarze z Wrocławia byli bezradni, a szalejąca publiczność w Starogardzie co chwila nagradzała swoich podopiecznych rzęsistymi brawam. Po przerwie gospodarze kontrolowali przewagę, która cały czas oscylowała wokół 20 punktów. Dopiero gdy trener Szczubiał wpuścił rezerwy, koszykarze z Wrocławia odrobili część strat. Wystarczył jednak powrót na boisko Reesea i Thomasa, by gospodarze znów przejęli inicjatywę. W drużynie Polpharmy trudno wskazać kogoś, kto zawiódłby tego wieczoru wymagająca starogardzką publiczność. Świetnie grał szczególnie duet Amerykanów Reese-Thomas (odpowiednio 23 i 14 punktów, oraz po 7 asyst), do którego gry trener Szczubiał miał w ostatnich dniach sporo zastrzeżeń. Doskonale zaprezentował się też były gracz Śląska Tomasz Cielebąk (11 punktów, 10 zbiórek). W drużynie z Wrocławia tylko Adrian Autry miał pomysł, jak rozbijać obronę gości. Warto też zauważyć, że Polpharma miała 23 asysty, przy jedynie dziewięciu drużyny Deichmanna.
Nie pomogła świetna gra nowych koszykarzy w zespole Czarnych. Joslipovic, Ceskovic i Berry zdobyli razem 78 z 95 punktów swojego zespołu, ale to rozgrywający Astorii Greg Harrington znów trafiał najważniejsze rzuty. Bydgoszczanie wygrali z Czarnymi 99:95, a Kevin Fletcher miał 20 punktów i 19 zbiórek. Zaczęło się od mocnego uderzenia Astorii, która prowadziła juz 8:0 i chyba za wcześnie uwierzyła w łatwe zwycięstwo. A goście nie zamierzali się poddawać. Josipovic łatwo ogrywał Fletchera, który szybko złapał dwa faule, a z obwodu bombardowali bydgoski kosz Ted Berry i Matija Ceskovic. To dlatego Czarni wygrywali już nawet kilkunastoma punktami, a Wojciech Krajewski nie mógł znaleźć skutecznej recepty na supertrio ze Słupska. Po przerwie trenerowi gospodarzy udało się jednak znaleźć skuteczną taktykę. Trzec niskich graczy na obwodzie (Harrington, Kudirawcew i Arabas), plus szalejący pod koszami Fletcher sprawili, że Astoria zaczęła mozolnie odrabiać straty. Goście nie zamierzali się poddawać, ale silny jak tur środkowy Astorii zdominował grę pod koszami i wypychał Josipovicia na obwód (Wiktor Grudziński nie mógł zagrać z powodu urazu). Decydujące akcje jak zwykle ostatnio przeprowadzał Harrington, który trafiał ważne rzuty za trzy i osobiste, dobrze też szukał podaniami lepiej ustawionych kolegów. A tercetowi ze Słuspka zabrakło wsparcia - Frank, Majchrzak czy Pluta nie zdobyli w Bydgoszczy nawet punktu.
Tego nie spodziewał się chyba nikt. Noteć Inowrocław pokonała na własnym parkiecie Prokom Trefl Sopot 81:71. Adrian Penland i Tomasz Mrożek trafiali najważniejsze rzuty, a goście z Sopotu konsekwentnie próbowali rzucać za trzy, choć przewagę pod koszem miał Adam Wójcik. Już w pierwszej połowie pachniało sensacją. Prokom grał bez Gorana Jagodnika, Tomasa Pacesasa i Marka Millera i widać było, jak bardzo brakuje trenerowi Kijewskiemu tych zawodników. Dopóki jednak grę ciągnęli Istvan Nemeth i Tomas Masiulis, mistrzowie Polski prowadzili. Bardzo słabo grał natomiast Desmon Farmer, który raz po raz próbował karkołomnych, indywidualnych akcji, po których piłka rzadko wpadała do kosza (2/17 z gry, 4 straty). Na początku trzeciej kwarty uskrzydleni przez nieustający doping kibiców, koszykarze Noteci ruszyli do szturmu. Pierwsze skrzypce grali Adrian Penland i Tomasz Mrożek, którzy trafiali niemal z każdej pozycji i pozwolili gospodarzom wygrać trzecią kwartę aż 25:7. Na nic zdały się starania Adama Wójcika, którego tylko faulami mogli zatrzymać Robak z Djuriciem. Doświadczony koszykarz z Sopotu niemal nie mylił się w rzutach wolnych (12/14) ale decydujące akcje koszykarze Eugeniusza Kijewskiego próbowali kończy trójkami, co nie było tego wieczoru najlepszym pomysłem (5/21 za 3).
Jameel Heywood i Brandon Spann rzucili AZS 65 punktów, a Gipsar w końcu przełamał serii porażek, pokonując na własnym parkiecie AZS Koszalin 106:95.Koszykarze z Ostrowa zaskoczyli na początku spotkania swoich kibiców konsekwentną grą pod kosz, gdzie brylował Jameel Heywood. Amerykanin łatwo ogrywał podkoszowych zawodników gości i zdobywał kolejne punkty. Gdy trochę zabrakło mu sił, zaczął trafiać Brandon Spann, który miał tego dnia dobry dzień i nie bał się oddawać rzutów nawet z siedmiu czy ośmiu metrów. W zespole AZS starali się Jamaal Thomas i Marek Miszczuk, ale skuteczna gra ostrowian pozwoliła im utrzymać prowadzenie do końca meczu. W końcówce za sprawą Chudneya Graya koszykarze z Koszalina mieli jeszcze szansę - odrobili straty do zaledwie czterech punktów, ale spokojne akcje gospodarzy pozwoliły im utrzymać zwycięstwo. Poza duetem Amerykanów bardzo dobrze wypadł też Nerijus Karlikanovas, który grał ostatnio mało, a przeciwko AZS ani na moment nie zszedł z boiska i zdobył 16 punktów.
Żeby zapewnić sobie trzecie miejsce przed play off, Polonia musi wygrać w Krakowie. Dla gospodarzy, Platinum Wisły, wygrana z Polonią to niemal pewne szóste miejsce po rundzie zasadniczej i wciąż szansę na wyższą lokatę. W pierwszej rundzie Wisła wysoko przegrała w Warszawie, ale wtedy krakowianie grali w zupełnie innym składzie - nie było trzech graczy pierwszej piątki: Szybilskiego, Tuljkovicia i Szcześniaka. Teraz, gdy ta trójka jest gotowa do gry, trener Zyskowski ma o wiele większe pole manewru. Tyle, że Polonia jest ostatnio w świetnej dyspozycji, a Jeff Nordgaard i Otis Hill na zawołanie zdobywają punkty. Ciężkie zadanie czeka Michaela Ansleya, którego kryć będzie niższy ale szybszy Eric Taylor, który świetnie radził sobie w pierwszej rundzie z najlepszym strzelcem ligi. Ciekawie też zapowiada się pojedynek rozgrywających, którzy już niedługo będą walczyć o miejsce w kadrze - Pawła Szcześniaka z Łukaszem Koszarkiem. Początek meczu w niedzielę o 16.
To będzie kolejny mecz prawdy dla Turowa. Tydzień temu drużyna Mariusza Karola nie poradziła sobie z zajmująca trzecie miejsce Polonią, teraz do Zgorzelca przyjeżdża będący oczko wyżej w tabeli Anwil. W mecz z Polonią zabrakło wsparcia dla Yanna Mollinariego, który mylił się w decydujących momentach. Wiele zależy więc od tego, jak zagrają inni gracze obwodowi - Szawarski, Machowski, a przede wszystkim Avlijas. Bo to od ich postawy będzie zależeć, czy uda się zatrzymać koła zamachowe włocławskiej drużyny - Crispina i Scotta oraz Kadziulisa i Vukcevicia. To ci gracze stanowią ostatnio o sile zespołu Andreja Urlepa, ale słoweński trener ma też w swojej talii sporo innych atutów. Na pewno groźny będzie Dusan Jelić, który jednak będzie musiał zmagać się z równie silnymi Bennetem, Youngiem czy Lozanciciem. Anwil jest już niemal pewny drugiego miejsca, ale zwycięstwo da włocławianom pewność stuprocentową. Turó wciąż ma szansę na trzecie miejsce - musi wygrać z Anwilem i za tydzień, także u siebie, z Prokomem, oraz liczyć na wpadkę Polonii. Bardziej jednak prawdopodobne jest, że koszykarze ze Zgorzelca będą musieli bronić czwartego miejsca, na które wciąż szanse ma Astoria. Spotkanie, które rozpocznie się w niedzielę o 12.45 pokaże TVP3 Wrocław.
żródło: www.ebl.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz