Tutejszy Gminny Dom Kultury zaskakuje bardzo ciekawymi imprezami. Szeroko na przykład opisywaliśmy gminny turniej sołectw, wzdychając w drodze powrotnej do Starogardu: - Ufff, dlaczego nie zrobi się takiego show w mieście (oczywiście nie turnieju sołectw, ale na przykład dzielnic)?
W sobotę byliśmy świadkami kolejnej świetnej imprezy.
Żeby było ciekawiej, tym razem nie przygotowała jej dyrektor GOK-u Danuta Guzinska-Zaremba, a radny Rady Gminy Kaliska Jan Neugebauer, mieszkaniec Dunajek, kiedyś ściśle związany ze słynnym klubem studenckim "Żak".
Pan Jan zrobił ją w podzięce.
Kaliska. Sobotni wieczór. Sala Gminnego Domu Kultury. Na scenie ostatnie poprawki. Muzycy z City Noice stroją aparaturę. Przed sceną Jan Neugebauer, tym razem w roli konferansjera. Na sali stoliki. Dużo stolików. Pomysł pana Jana staje się dla nas czytelny - będzie jak w telewizji.
Przy stolikach zasiadają goście - ważne osoby z gminy z rodzinami - radni, przedsiębiorcy i społecznicy. Właśnie tym ostatnim jest poświęcony ów wieczór.
Pan Jan o społecznikach
- Dzięki uporowi i konsekwencji stosunkowo niewielkiej grupy osób zaistniały nowe zdarzenia, które prywatnie tym osobom nie były do niczego potrzebne - mówi Jan Neugebauer. - Potrzebowała ich jednak społeczność. Przeciętny mieszkaniec naszej gminy nie wie i raczej nie będzie wiedział, kto stoi za jaką robotą. I tak pewnie powinno być. W końcu to nie dla własnej próżności cele realizowano.
Koncert jest więc dedykowany tym wszystkim, którzy poświęcili swój czas dla dobra ogółu.
Nostalgicznie
Zaczynają się występy. Nastrój robi się nostalgiczny. Patronami widowiska są tu dzisiaj Edward Stachura i Ryszard Rebelka - poeci polskich dróg, pejzażu, zauroczeni dotykalnym światem, bardowie piszący o tak zwanych ludziach prostych, ich wzlotach i upadkach, poeci strzelający strofami nie zza biurek.
Pasują do tego piosenki śpiewane przez małe "Żonkilki" (prywatnie dzieci Hoduniów), Elę Piskorską - wykonuje między innymi utwory Edit Piaf, pasuje stary, kabaretowy utwór młodego Oktawiana Zaremby i teksty City Noice. Wielkie wrażenie robi występ Andrzeja Kołakowskiego - śpiewającego poety. Jakże przy świecach brzmią te jego piosenki! O czym są? O patriotyczne, ojczyźnie, o majorze Łupaszce, sowieckim zniewoleniu itd. To takie teraz niemodne, niedzisiejsze - rzekłby ktoś. A jednak w Kaliskach sala żywo reaguje na słowa padające ze sceny.
Mijają cztery godziny, nie widać znużenia. Na zakończenie widzowie włączają się do spektaklu, śpiewając ulubioną tutaj piosenkę "Ulica pachnącej wiśni..." (dokończenie refrenu: "...niech ci się przyśni").
Widzowie też są bohaterami
Sala bierze udział w spektaklu nie tylko śpiewając refren "Ulicy...". W przerwach między występami muzyków i poetów Jan Neugebauer podchodzi z mikrofonem do stolików, gdzie siedzą owi społecznicy (to słowo też jakoś nienowocześnie brzmi, ale nie dzisiaj, w ten wieczór w Kaliskach) i przeprowadza z nimi wywiadziki. Jest - o czym nadmieniliśmy na początku - jak w telewizji. Widzowie również stają się bohaterami widowiska.
Sala też może być poezją
Ponieważ wszystko jest dzisiaj poezją, to czemu nie może byc nią nowa sala gimnastyczna przy szkole w Piecach? Poetką, która tę salę wyczarowała, jest Zofia Czarnowska - oficjalnie radna, prywatnie emerytowana nauczycielka. - ... Trudno mi powiedzieć, jak to jest (z tą salą - red.), ale to zasługa społeczeństwa, że możemy wspólnie podejmować inicjatywy... Sala na miarę wioski jest wystarczająca...
Jak to jej się udało zrobić? Dzięki sile przekonywania w Radzie Gminy. Ale na tym pani Zofia nie skończy. - Czuję się jeszcze potrzebna, mimo to, że wchodząc do szkoły widać i słychać, że lata mi weszły na plecy...
Kotlenga - równy chłop z niego
- Umarła szkoła ożyła w Cieciorce (pisaliśmy o niej w poprzednim numerze "Kociewiaka" - o tym, jak wspaniale działa świetlica w byłej szkole). A jej duchem jest Waldemar Kotlenga. - Równy chłop z niego - mówi pan Jan i teraz podchodzi do stolika, gdzie siedzi pan Waldemar. Ten jest nad wyraz speszony.
- ... Ja nie będę wdawał się rozmowę, czy ta ściana tam musiała być, czy nie. Nam ona była niepotrzebna. A jak coś przeszkadza, to się to... Dzisiaj ściany tam nie ma. Na dużej sali dzieciaki grają w tenisa stołowego i biorą wszystkie nagrody.
Proszę, niby wystarczy rozwalić kawałek ściany i już się coś dzieje. Skromny jest ten Kotlenga.
Autentycznie
Pan Jan podchodzi też do stolika, gdzie siedzi osoba odpowiedzialna za naprawę dachu - niezwykłego, bo w kształcie hełmu - na kościele w Płocicznie. - Ten dach też miał swoje pięć minut. Swoje trzy minuty miały świetlice w Dąbrowie i Studzienicach.
Widać, że te rozmówki przy stolikach nie są reżyserowane. Inaczej - Jan Neugebauer tak to sobie wyreżyserował, tylko nie powiedział ludziom, że akurat oni wystąpią. Trochę to zdeprymowało, trochę usztywniło, ale miało jeden wielki plus - było autentyczne. Na pewno następnym razem - bo impreza zostanie wpisana do kalendarza jako cykliczna - będzie swobodniej. Po tej pierwszej edycji widzowie - bohaterowie będą już z grubsza znali scenariusz i zapewne wkują przemówienia na pamięć. Chyba że pan Jan za rok ich zaskoczy czymś innym.
Refleksje wójta
Już blisko końca. Pan Jan podchodzi do wójta gminy Antoniego Cywińskiego, który wcześniej, podczas występu poety Kołakowskiego, wywołał na scenie legendę o "Ogniu" z Podhala. Teraz dzieli się osobistymi refleksjami na temat przemijania i prawdy o życiu. Człowiek szuka tej tajemnicy życia, a potem okazuje się, że tą tajemnicą jest to, że jej nie ma - mówi pan Antoni (uwaga, cytat z pamięci). Ładnie brzmią te słowa, ale jakiś w nich smutek, nieprawdaż? Bo życie jest tajemnicą! Kilka słów o Kaliskac. To oczywiście dla wójta mała ojczyzna, ale nie jako wyświechtany frazes. Wraca się do niej jak do domu nawet z kraju - raju, odległych Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie Antoni Cywiński mieszkał.
Takie wieczory tylko w Kaliskach
Takie wieczory mogą się odbyć tylko w Kaliskach - mówią nam niektórzy w przerwach. - Bo taki jest czar tego miejsca.
I tylko w Kaliskach można tak bardzo odważnie mówić o swoich przemyśleniach, nieraz głębokich i bardzo prywatnych, przed publicznością.
Zbigniew Szarafin, oficjalnie przewodniczący Rady Gminnej, zawodowo nauczyciel historii, właśnie prywatnie mówi: - Teraz, po wielu latach, wybrałbym taką samą drogę. Historia to chyba przypadek, ale wszystko to, co później, jest dziełem moich wspaniałych nauczycieli. To, co teraz robię, staram się robić tak, jakby to oni robili.
Każdy ma swoją poezję
Ludzie opuszczają GOK. Nic to, że przy kawiarence ktoś, dopijając piwo, klnie jak szewc. Każdy ma swoją poezją i wszystko jest poezją - jak pisał Stachura. - Jest więc swoistą poezją bulgot prędko dopijanego piwa, bo zamykają, i te przekleństwa. Nam bardziej podobała się ta ze spektaklu Neugebauera.
Wracamy późnym wieczorem do Starogardu, mróz, śnieg, a tu silnik wozu podśpiewuje "Ulica japońskiej wiśni...". Im jednak dalej od Kalisk, tym ciszej.
Tekst o foto M.K.
Ulica japońskiej 1
Na zdjęciach występ dzieci z zespołu "Żonkilki", goście przy stolikach, śpiewa Oktawian Zaremb, bard z Gdańska Andrzej Kołakowski, Ela Piskorska, reżyser spektaklu przeprowadza wywiadzik z Waldemarem Kotlengą,
Za tygodnikiem Kociewiak - piątkowy dodatek do Dziennika Bałtyckiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz