niedziela, 6 marca 2005

Kierownik GOK ptrzymal nagrodę Wójta

- Jesteś stąd i widzą, co robisz. Tu trzeba dużo czasu, żeby zdobyć zaufanie ludzi - mówi Franciszek Lewicki, kierownik GOK-u w Lubichowie, który otrzymał nagrodę Wójta Gminy Lubichowo w kategorii "kultura".





Jest pan kierownikiem Gminnego Domu Kultury w Lubichowie. Pracę w domu kultury trudno ocenić, bo ma swoją szczególną specyfikę. Pana pracę oceniono wysoko. Gratulujemy nagrody... Taki kierownik domu kultury zapewne musi mieć rozmaite zainteresowania - od ekonomicznych, przez humanistyczne, po sportowe. Ma pan takie?
- Zawsze interesowała mnie muzyka. A sport? Kiedyś moim marzeniem było zostać nauczycielem wuefu lub policjantem drogówki. Od małego nagrywałem utwory muzyczne, a bardzo dużo w latach 1980 - 1985. Młodzi słuchali wtedy audycji radiowych, które prowadził Marek Niedźwiecki.

Nie tylko młodzi. Wtedy, w latach stanu wojennego, mieliśmy jakiś szczególny boom zespołów. Wszyscy słuchali lista przebojów. Pojawiła się Republika, Perfect, Maanam, Lady Pank i mnóstwo innych kapel.
- Natomiast na hali w Gdańsku kupowaliśmy lewe kasety z dobrymi nagraniami z Zachodu, które przywozili marynarze... Niedźwicki puszczał najnowsze utwory, a ja je nagrywałem na polskim Grundigu (ZK 147). Mam go do dzisiaj, choć kilka razy był już wśród śmieci. Mam też te nagrania na taśmie. Organizowałem wieczorki muzyczne, ale ta moja przygoda zaczęła się znacznie wcześniej, kiedy były jeszcze niebieskie Bambina. Wujek Kazik nazwał mnie kierownikiem dyskoteki. Odtwarzałem muzykę na spotkaniach rodzinnych i potem na dyskotekach.

Czy to się dzisiaj przydaje?
- Oczywiście. Niedawno w GOK-u puszczałem tamte przeboje - "Jolka, Jolka", "Kołysanka dla nieznajomej" i inne. Młodzi bawią się przy tej muzyce wcale nie gorzej, niż przy tej dzisiejszej. Niedawno puściłem też na spotkaniu przedszkolaków Russosa. Też się bardzo podobał.

Pana ulubiony zespół, wykonawca?
- Nie mam ulubionego zespołu. Lubię po prostu dobrą muzykę.

A sport pan uprawiał?
- Jak każdy. Teraz mamy zimę. Przypomina mi się, jak jeździłem po jeziorze na białych figurówkach, bo miałem tylko takie łyżwy. A dzisiaj? Weź pan przekonaj, żeby chłopak pojechał na figurówkach i to białych.

;W ogóle trudno namówić, by pojechał. Na jeziorze są tylko wędkarze. Reszta pewnie siedzi w domach i ogląda telewizję... Teraz coś pan uprawia?
- Gram na obronie w drużynie lubichowskich oldbojów. Mam jedną bramkę na koncie. Cieszę się, że traktują mnie jak równego.

To zawsze powód do dumy, grać w drużynie. Co to za zespół?
- Walczy w Kociewsko-Browiackiej Lidze Oldbojów, którą zresztą współzakładałem. Początki były niemrawe. Koło czterdziestki nie bardzo ma się odwagę wyjść na boisko. A teraz gra dziesięć drużyn.

Dziesięć drużyn - czyli pomysł trafiony w dziesiątkę... Często opisujemy działalność domów kultury i świetlic. Czy jest jakaś model określający, jak ma działać taki GOK? Ile ma mieć etatów, jakie ma organizować zajęcia?
- Nie ma jakiegoś ministerialnego modelu. Zależy to od organu prowadzącego, czyli Rady Gminy. Tworzę program działalności na cały rok (na ferie odrębnie) i rada albo to zatwierdza, albo dodaje swoje uwagi. Oczywiście przy tworzeniu programu bierze się pod uwagę dotychczasowe sprawdzone imprezy.

Myślałem, że taki model istnieje, bo w latach 60. i 70. budowano nawet takie same obiekty dla domów kultury i OSP. Na przykład taki sam budynek jak w Lubichowie stoi w Czarnej Wodzie. Jeżeli budowano takie same obiekty, to może zakładano, że te domy kultury będą robić mniej więcej to samo?
- Te obiekty kubaturowo wystarczały do lat 80. Ale dzisiaj działalność domów kultury się rozrosła. Miały na przykład małe salki. W zeszłym roku musieliśmy ją powiększyć i wreszcie zrobić z panem Rogaczewskim, porządną scenę. Przedtem, była prowizoryczna. Wytrzymała ze 30 lat.

Oglądaliśmy powiększone i wyremontowane pomieszczenia i tę nowa scenę. Jest bardzo ciekawa.
- Bardzo praktyczna. To podest wykonany z modułów stalowo-drewnianych. Najmniejszy element ma 2,5 na 1,10 m. Można z nich złożyć scenę liczącą 50 m kwadratowych. Nową część sali pobudowali strażacy, przy bardzo dużym wsparciu Bronisława Alfuta, wieloletniego członka OSP i radnego RG Lubichowo. Teraz sala liczy 300 m kwadratowych. Są też nowe sanitariaty, kuchnia.

;@ Można robić wesela i stypy. No właśnie - w Bobowie, nim się skończył styczeń, sala GOK-u była dwukrotnie wynajmowane w weekendy na imprezy prywatne. I już taki GOK nie działa.
- Ale musimy też na to patrzeć od strony menedżerskiej.

Ostatnio w mediach przewija się wątek, jak mają po nowemu działać domy kultury i kluby sportowe. Niektórzy mówią: niepotrzebne etaty, ważna realizacja zadań. Ile ma pan tu etatów?
- Na etatach jest kierownik i sprzątaczka.

No proszę. I tak jest też gdzie indziej. O czym więc się mówi? I tę kulturę organizuje tylko pan?
- Pomijając działania, które sam podejmuję, zachęcam do aktywnego uczestnictwa w kulturze, do tworzenia, bo my mamy być inspiratorem kultury. I to się udaje. Młodzież gra u nas w szachy, w tenisa stołowego, emerycie przychodzą na spotkania Klubu Seniora i chóru "Jutrzenka", przychodzą też "Lubichowskie Kociewiaki" - nasz gminny zespół. Te zespoły działają dzięki wspaniałym ludziom. Również spoza miejscowości. Lubichowo polubił Piotr Chrapkowski z "Leszczy". O dziwo jest tu w każdy wtorek i prowadzi zajęcia z zespołem kociewskim

To znane zespoły, wizytówki gminy... Nie widzi pan rysującego się coraz bardziej dysonansu? Malejące środki - rosnące wymagania co do GOK-ów ze strony młodzieży?
- To prawda, do GOK-u coraz trudniej przyciągnąć odbiorcę, a już młodzież w szczególności. Coraz trudniej czymś zainteresować, a już żeby chcieli coś zrobić, to już całkiem trudno. Ale jak na razie nam to wychodzi.

Młodzież chce teraz przeżyć ekstremalnych, ale na monitorach komputerów. Macie tu stałe łącze internetowe?
- Wkrótce będziemy mieli. Oprócz tego chcemy - wraz z innymi kierownikami domów kultury - powołać ligę tenisa stołowego działającą przy ośrodkach kultury. Na wzór Kociewskiej Ligi Oldbojów. Tenis stołowy to druga dyscyplina. Sezon pingpongowy kończy się wczesną wiosną, kiedy zaczyna się piłka nożna. Być może zdążę zorganizować też rozgrywki w hokeja. Kiedyś przecież graliśmy w hokeja.

Ma pan pod sobą też świetlice wiejskie w gminie?
- W Osowie Leśnym (otworzono ją dwa lata temu) i we Wdzie w byłej szkole. Wspieram je.

Pana największy zawodowy sukces?
- Trudno mi coś konkretnego wymienić. Cieszę się, że działania, jakie podejmuję sam i z innymi, są dobrze odbierane. Ten odbiór ludzi to mój sukces. Bo tu trzeba dużo czasu, żeby zdobyć zaufanie ludzi. Jesteś stąd i widzą co robisz. I widzą, że tu praca nie kończy się na tym, że jest się tylko pracownikiem.
Tekst i foto M.K.

Foto 1
Franciszek Lewicki - ur. 9.03.1966 r., lubichowiak. Ukończył Liceum Mechaniczne w Starogardzie. Od 1985 do 1988 r. pracował w Zakładach Naprawczych. Jako kierownik lubichowskiego GOK-u pracuje od 2.05.1989 r. Na zdjęciu - prezentuje scenę składającą się z modułów. Wysłany przez kociewiak opublikowano niedziela, 06 marzec, 2005 - 19:53

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz