niedziela, 6 marca 2005

Hodowca karaluchów

Wirtualne Kociewie rozmawia z kociewskim hodowcą karaluchów.
Wąskimi, drewnianymi schodami wchodzę do przytulnego, urządzonego na poddaszu mieszkania. Pan Piotr prowadzi mnie do niewielkiego pomieszczenia, w którym dostrzegam kilka sporych terrariów. Wewnątrz widać fantazyjnie powykręcane korzenie i kawałki kory. Wtem na jednym z nich dostrzegam JE. Potężne (około 9 cm długości) owady siedzą w całkowitym bezruchu. "Tak, to one - jedne z największych karaluchów na świecie" mówi pan Piotr jakby zgadując moje myśli...
Pierwsze karaluchy pod poduchy

Jak się to wszytko zaczęło - hodowlę egzotycznych zwierzątek (nawet tak dziwnych jak patyczaki, tropikalne ślimaki) mogę jeszcze zrozumieć, ale karaluchy ?! ...

Wszystko zaczęło się jeszcze na studiach w Gdańsku około 10 lat temu. Studiowałem biologię na Uniwersytecie Gdańskim. Podczas zajęć z zoologii bezkręgowców pokazywano nam najróżniejsze organizmy, ale jeden szczególnie przykuł moja uwagę.
Pewnego dnia zademonstrowano nam żywy okaz tropikalnego karaczana madagaskarskiego (nazwa karaluch jest nazwą potoczną). Karaczan ten miał około 10 cm długości. Zwierzę trwało w bezruchu poruszając jedynie długimi czułkami. Wyraźnie widzieliśmy silne, pokryte ostrymi kolcami odnóża - stanowią one broń wykorzystywaną przeciwko drapieżnym ptakom i ssakom. Szczególnie przednia część ciała ciała robiła wrażenie, gdyż niemal cała głowa była od góry przykryta fantazyjnie powyginanym wyrostkiem pancerza przypominającym hełm (wszystkie karaczany mają takie zabezpieczenie dlatego nazywane są także hełmcami). Ale największe wrażenie zrobił na wszystkich wydany przez owada donośny i przenikliwy syk, którym zareagował na próbę dotknięcia go ręką.
Po zajęciach zgłosiłem się do wykładowcy z pytaniem gdzie mogę dostać podobne owady. Okazało się, że można je nabyć w niektórych sklepach zoologicznych i od hodowców. Jakiś czas potem udało mi się nabyć kilka sztuk i tak się to wszystko zaczęło.
Karaczanów madagaskarskich niestety nie udało mi się rozmnożyć. Ale niedługo potem nabyłem inny gatunek - karaczany brazylijskie. Ten gatunek rozmnażał się bardzo szybko.

I co z tym licznym potomstwem ?
Nadwyżki z hodowli rozdaję znajomym, sklepom zoologicznym, pracownikom uniwersytetu, a także hodowcom gadów i innych zwierząt, którzy wykorzystują je jako karmę dla swoich pupilów. Trochę żal przeznaczać je na karmę dla innych zwierząt, ale co zrobić kiedy hodowla jest przegęszczona. Czasami mam do oddania nawet kilkaset sztuk. Znajoma, która karmiła nimi wielkie tropikalne żaby, stwierdziła, że dla takiej żaby karaczany to odpowiednik chipsów :-). Moje karaczany były wykorzystywane przez znajomego naukowca do badań genetycznych, a także przez studentów uniwersytetu w czasie zajęć z anatomii i morfologii owadów.


Ciekawe bestie

Wiemy już jak się to wszystko zaczęło lecz brakuje ciągle odpowiedzi na pytanie dlaczego właśnie karaczany - co w nich takiego ciekawego oprócz dużych rozmiarów i syczenia, o którym już Pan wspominał ?
O karaczanach można mówić bardzo długo. Zacznijmy od wyglądu - czy są brzydkie? Dla mnie zdecydowanie nie. Przyglądając się niektórym karaczanom można dojść do wniosku, że poprzez skórzaste skrzydełka i długie czułki przypominają nieco pasikoniki, które przecież wszyscy lubimy.

No tak ale pasikoniki są zielone - nieprawdaż?
A kto powiedział, że nie ma zielonych karaczanów. Są - a jakże. Zresztą są uważane za jedne z najładniejszych - ale nie polecałbym ich do hodowli ponieważ są małe, szybko biegają i łatwo mogą opuścić terrarium.

I wtedy czeka nas karaczanowa plaga w domu ...
Nie, w przypadku tropikalnych gatunków to raczej niemożliwe. Najbardziej wytrzymałe są w stanie nawet bardzo długo żyć "na wolności". Jednak nie potrafią się w takich warunkach rozmnażać. Nasze mieszkania są dla nich za chłodne i za mało wilgotne.


Ale wróćmy do właściwego pytania - co interesującego jest w karaczanach?
Już sama możliwość stworzenia w mieszkaniu skrawka tropikalnego lasu może być kusząca. Terrarium z karaczanami może stanowić ciekawą dekorację. A same owady - fascynujące może być poznawania ich zwyczajów. Weźmy na przykład populację zamieszkujących to terrarium karaczanów wielkoskrzydłych. Pod wieczór nieruchome przez cały dzień owady stają się coraz ruchliwsze. Terrarium zaczyna przypominać budzące się do nocnego życia miasto. Obecnie widzimy tylko kilka osobników, ale to tylko złudzenie - karaczany są mistrzami w ukrywaniu swej obecności. Wraz ze zbliżaniem się wieczora zaczynają się poruszać zagrzebane do tej pory w podłożu, przypominające spłaszczone stonogi lub trylobity larwy. Wychodzą one na powierzchnię w poszukiwaniu pożywienia. Zewsząd zaczynają się także wysuwać osobniki dorosłe. Dzień spędzają zwykle ukryte pod kawałkami kory i korzeniami. Zaczyna się trwający nieprzerwanie cały rok rytuał godowy. Samce biegają w podnieceniu. Co pewien czas niektóre próbują nawet poderwać się do lotu ze szczytu kawałka drewna więc co jakiś czas słychać łopot skrzydełek. Niefortunni lotnicy szybko lądują po napotkaniu szyby lub innej przeszkody. Wtem pojawia się samica. Jest ona nieco większa od samców i ma ciężki, nabrzmiały od jajeczek odwłok. Jeden lub dwa samce zaczynają nerwowo biegać wokół niej obmacując ją czułkami i przepychając się nawzajem. Wreszcie jeden z nich po przepędzeniu rywala na niewielką odległość przystępuje do zalotów. Staje z boku samicy i ciągle dotykając ją czułkami wprawia swoje ciało w konwulsyjne drgania. Czasami robi to tak intensywnie, że słychać stukot uderzeń jego ciała o drewno na którym się znajduje. Samiec ponawia swój taniec kilka razy, aż wreszcie uznawszy widać, że już wystarczająco zauroczył wybrankę przystępuje do spektakularnego finiszu. Biegnie przed samicę i ustawia się tyłem do niej, wygina łukowato odwłok i unosi skrzydła do góry. W tym momencie przypomina motyla. Tuż za sztywnymi, skórzastymi skrzydłami pierwszej pary zwieszają się niczym girlandy delikatne, przezroczyste skrzydła lotne drugiej pary. Samiec stoi chwile przed partnerką poruszając odwłokiem, a gdy ta nie wykazuje zainteresowania powtarza cały rytuał od początku. Inne samce co jakiś czas próbują popsuć mu szyki i odepchnąć od samicy jednak spory pomiędzy samcami przyjmują najczęściej postać przepychanek i gonitw, a jedyne uszczerbki to postrzępione brzegi skrzydełek. Jeśli samica jest gotowa do kopulacji wspina się na odwłok "tokującego" samca, który w tym momencie łączy się z nią.

Fascynujące, kto by pomyślał - a potem składanie jajeczek i młode pociechy?
Nie do końca. Karaczany wykształciły przedziwny sposób rozmnażania, a nawet do pewnego stopnia, opieki nad młodymi. Jajeczka nie są składane tylko noszone przez samicę w specjalnym kokonie umocowanym do odwłoka. Niektóre gatunki pozostawiają kokon w bezpiecznym miejscu przed wykluciem się młodych jednak tropikalne karaczany, które tutaj oglądamy posunęły się jeszcze dalej. Kokon po wydostaniu się z dróg rodnych samicy jest wciągany do specjalnej kieszeni i tam przebywa, aż do wyklucia się młodych. W praktyce wygląda to więc tak jakby samica rodziła żywe młode. Jeżeli kokon zostanie przed wykluciem się młodych usunięty z ciała samicy znajdujące się wewnątrz jajeczka zamierają. Same karaczany wykorzystują to do regulacji swojej liczebności drogą "naturalnej aborcji". Gdy hodowla jest zbyt liczna często widzę kokony wydalone przez samice w celu uniemożliwienia rozwoju znajdujących się wewnątrz jajeczek.
W przypadku "donoszenia" jajeczek świeżo wyklute młode przebywają jeszcze przez jakiś czas w bliskości matki - wygląda ona wtedy niczym kwoka z kurczętami.
Z innych ciekawych obserwacji można wymienić linienie. Karaczany jak wszystkie owady muszą co jakiś czas zrzucać stary sztywny pancerz aby nieco urosnąć. Robią to przez cały okres życia larwalnego. Osobniki dorosłe nie rosną i nie zrzucają pancerza. Najciekawsze jest ostatnie linienie - kiedy to z larwy powstaje osobnik dorosły. Tuż po opuszczeniu starej osłony jest on całkowicie biały, a delikatne skrzydłe zwisają wtedy niczym welon panny młodej. Znowu przychodzi na myśl skojarzenie z motylem. Owad siedzi nieruchomo rozprostowując pomarszczone skrzydła. Dopiero po jakimś czasie skrzydła twardnieją i ciało przybiera normalne barwy.

Czy wziąłby Pan swojego pupila do ręki?
Ależ proszę bardzo. Przy okazji - słyszał pan może ten syk? Karaczany wielkoskrzydłe podobnie jak karaczany madagaskarskie potrafią syczeć w chwilach zaniepokojenia, robią to jednak znacznie ciszej i delikatniej.

No dobra - już się zachęciłam - poproszę o krótki przepis na hodowlę.
Terrarium (może być stare akwarium), ok 5 - 10 cm torfu lub ziemi na dnie. Dobrze by było mieć jakieś ogrzewanie (najlepsze są takie specjalne kable grzejne z termoregulatorem jakie można kupić w sklepach zoologicznych) Można też ogrzewać żarówką z zewnątrz - tylko uwaga żeby szyba nie pękła od ciepła. Pokarm to płatki owsiane, pokarm dla rybek, skrawki surowego mięsa, pokrojone owoce (są wybredne - np. jabłka jedzą tylko te słodkie) itp. - generalnie są wszystkożerne.

A nie uciekną?
Uciekną... jeśli się nie zabezpieczymy. Terrarium powinno być przykryte szybą z małym otworem, aby był dostęp powietrza. Można użyć jakiejś siateczki aby zabezpieczyć ten otwór wentylacyjny. Ja osobiście nie używam siateczki ponieważ karaczany z gatunków, które hoduję - karaczan brazylijski (Blaberus giganteus) i karaczan wielkoskrzydły (Archimandrita tessellata) - nie potrafią się wpinać po gładkich szybach. Ale np. karaczan madagaskarski mimo dużych rozmiarów potrafi w ten sposób opuścić terrarium - a zwłaszcza młode larwy tego gatunku.


W filmie, w domu i lesie - wszędzie tego pełno

W rozmowie telefonicznej wspomniał Pan, że karaczany... występują w filmach?

Tak, gdy się nieco pozna kilka najczęściej hodowanych gatunków zaczyna się je dostrzegać wśród tzw "robactwa", które często ukazywane jest w horrorach. Główne role grają zwykle karaczany madagaskarskie (szkoda, że w filmach nie słychać jak pięknie syczą). A pozostałą masę "robactwa" tworzą karaczany brazylijskie czasami przemieszane z "domowymi" gatunkami. Miejsca w których pojawiają się te owady w filmach są naprawdę dziwne - np. grobowce czy kanalizacja miejska. Tak naprawdę to nie pożyłyby one długo w takich warunkach.

A co do "domowych gatunków" to czy też jest Pan ich wielbicielem - jak na razie żadnego biegającego "luzem" po tym mieszkaniu karalucha nie zauważyłem?
A skądże - moja dziewczyna dostałaby zawału serca gdyby się coś takiego zdarzyło :-). Mam znajomego przyrodnika, któremu podarowałem kiedyś kilka karaczanów brazylijskich. Wkrótce potem zwierzył mi się, że rodzina kazała przenieść cała hodowlę karaczanów na poddasze, bo nawet grzecznie siedząc w terrarium w mieszkaniu były nie do przyjęcia.
Ale wracając do pytania, to w naszych mieszkaniach można spotkać trzy gatunki karaczanów, z których najpospolitsze są prusaki i karaczany amerykańskie. Nie jestem zwolennikiem takich "dzikich" lokatorów, gdyż mogą przenosić groźne choroby.
Jako ciekawostkę trzeba nadmienić, iż w naszych Kociewskich lasach możemy spotkać bardzo podobne do prusaków karaczany - zadomki. Jednak te owady tak dalece upodobały sobie życie na łonie natury, że nigdy nie zasiedlają ludzkich domostw.
A jeśli chodzi o biegające luzem po domu owady to mogę pokazać jedynie te siedzące na roślinach przy oknie patyczaki - zresztą biegać jak widać za bardzo im się nie chce i dlatego pozwalam im tutaj przebywać chociaż trochę niszczą rośliny. Ale patyczaki to już zupełnie inna historia ...
Dziękuję za wywiad

Zdjęcia: Piotr Madanecki

Zdjęcia
1. Karaczan wielkoskrzydły jest jednym z największych karaczanów świata. Mimo posiadania dużych skrzydeł nie jest zbyt dobrym lotnikiem - podobnie jak inne karaczany.

2. Karaczan wielkoskrzydły - widok z przodu.

3. Karaczan brazylijski - zdjęcie po lewej przedstawia osobnika dorosłego kilkadziesiąt minut po ostatnim linieniu (skrzydła zostały już rozprostowane, ale są jeszcze wiotkie, ciała ma barwę białawą), zdjęcie z prawej przedstawia osobnika dorosłego kilka dni po linieniu.

4. Karaczan madagaskarski jest często wykorzystywany w filmach grozy. Dorosłe osobniki osiągają długość do 9-10 cm i potrafią przejmująco syczeć.

5. Para karaczanów madagaskarskich. Samica jest nieco mniejsza i nie ma tak pofałdowanego "hełmu" ochraniającego głowę.

6. Zmiana pancerza (tzw. linienie) może być ciekawą obserwacją, którą możemy przeprowadzić hodując karaczany.

7 Karaczan brazylijski osiąga długość ciała około 6-8 cm i łatwo rozmnaża się w hodowli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz