czwartek, 24 marca 2005

Juliusz Czech - wirtaualny redaktor

Juliusz Czech chodzi do III klasy tutejszego gimnazjum. Często wchodzi do internetu - w domu i w bibliotece w Smętowie. Nic dziwnego - jest redaktorem naczelnym wirtualnej gazetki. Ostatnio w szkole wywiesił plakaty - poszukuje chętnych do pracy w redakcji. Cisza. Wychodzi na to, że niewielu ma takie zainteresowania, jakie ma on.

Rozmawiamy z Juliuszem w pustej już sali lekcyjnej.
I gdzie masz te swoje gazetki? Podobno wydałeś ich już kilka.
Chwila ciszy. Niezrozumienie. Po chwili już wiemy - gazetek nie ma na papierze. One krążą w formie elektronicznej w internecie. Kto chce, może odpalić komputer, wejść w globalną sieć, wpisać odpowiedni adres i sobie poczytać.
Mieszkasz w Kolonii Ostrowickiej. Masz tam tanie, stałe łącze, żeby tak sobie wchodzić do internetu?

- W domu wchodzę przez modem. Nie jest tanio, więc w sumie w domu wchodzę maksymalnie 6 godzin miesięcznie. Mój e-mail: julek_12@interia.pl.
E-mail, czyli elektroniczny adres. Kto będzie się chciał po tym artykule skontaktować z redaktorem naczelnym Juliuszem Czechem, już wie.
Jak się zaczęła twoja przygoda z dziennikarstwem "elektronicznym"?
- Od gier wojennych... One mnie fascynowały. Przykładowo - jest mapa, toczy się wojna polsko-niemiecka w 1939 roku. Ja dowodzę oddziałami polskimi... W tej wojnie wytrzymałem z Niemcami do 1942 roku.
To i tak długo. Jak to zrobiłeś?
- Przede wszystkim przed wojną rozbudowałem armię. No i przez różne manewry taktyczne, jakie zastosowałem już w trakcie działań wojennych.
Dlaczego lubisz właśnie takie gry, a nie na przykład szachy czy warcaby? Tez można grac w internecie.
- Bo mnie gry muszą pobudzać i fascynować. Takie są te wojenne. Skomplikowane, ciekawe i wiele uczą. Jest to ważne tym bardziej, że w prasie nie ma zbyt wielu informacji na temat historii wojen czy o terroryzmie. W internecie tej literatury jest bardzo dużo.
Jesteś molem internetowym?
- Nie. Gram w piłkę nożną. W telewizji oglądam tylko mecze. Poza tym się uczę. Lubię wszystkie przedmioty, ale najbardziej historię i matematykę. Lubię się uczyć. Co chwilę poznawać coś nowego.

Czyli nauka to dla ciebie coś takiego jak te gry wojenne. Jaką średnią ostatnio wywalczyłeś?
- 5,3 średniej z półrocza. Nie wiem, czy jestem najlepszy w szkole, ale na pewno w czołówce. Poszerzam wiedzę tylko i wyłącznie dla siebie, nie dla ocen.
I wtedy oceny same przychodzą. A w jaki sposób powstała gazetka?
- Nauczyłem się języka HTML i zacząłem projektować strony. Potem z kolegami napisaliśmy kilka artykułów o tematyce wojennej. Ułożyłem to graficznie i wysłaliśmy to w sierpniu ubiegłego roku jako projekty gazetki wirtualnej do magazynu cd-action. I nasz numer zamieścili. Robię tę gazetkę z kolegą. Opisujemy wszystko, co jest związane z historią. Obecnie zajmujemy się historią współczesną, tym, co dzieje się teraz. Na przykład atakiem na Irak lub II wojną światową.
Twój kolega też chodzi do tej szkoły?
- Tak. Nazywa się Artur Molus i chodzi do II klasy. Nie ma internatu w domu. Materiały przynosi na dyskietce. Ja jestem redaktorem naczelnym. Buduję strony. Cd- action dał nam na nie kącik w swoim czasopiśmie.
Jeżeli to jest gazetka wirtualna, to nie musicie mieć siedziby redakcji. Wasze spotkania redakcyjne odbywają się w świecie wirtualnym.
- I tak jest. Nasza redakcja jest rozsypana po Polsce. Piszą ludzie z Zamościa, Krakowa, Kalisza, Chojny. Ja ich nigdy nie widziałem na oczy. Każdy ma swoją ksywkę. Są: Artix, Miękki, Cinek, Deadeye, Bartunio, Leszek i private Martins. Ja mam Julek.
Hmmm. Jak się odbywa obieg elektronicznych tekstów?
- Wszyscy przysyłają materiały na moją skrzynkę. Ja je składam w odpowiednią formę na stronkę w HTML-u i wysyłam do cd-action. Wydaliśmy już 7 numerów.
Gdzie je można sobie poczytać?
- Na stronie internetowej www.konflikty-zbrojne.hk.pl i na płytce w cd-action. Za trzy tygodnie wyjdzie 8 numer.

Wywiesiliście w szkole obwieszczenie o naborze redaktorów. Jaki efekt?
- W szkole nie ma zainteresowania tym tematem.
A nie interesuje was tradycyjna gazetka szkolna? Na papierze, z normalnym kolegium redakcyjnym, tematycznie związana z tym co się u was i wokół was dzieje?
- Na pewno są ciekawe rzeczy, które można by opisać, ale my piszemy o tym, co nas interesuje. Wiadomo, nie chce się pisać o czymś, co nas nie interesuje.
Ale można na przykład pisać o historii lokalnej.
- Tak. I to robimy. Zbieramy na przykład informacje o zamku w Gniewie.
A macie w szkole jakąś tradycyjna gazetkę?
- Jesteśmy jedyni z tą naszą elektroniczną gazetką. Moglibyśmy pisać do takiej gazetki szkolnej, ale jej nie ma. Była inicjatywa jej utworzenia, ale wszystko to się rozeszło.
Zabrakło nauczyciela, który by to poprowadził?
- Gazetka szkolna może się obejść bez nauczyciela. Można robić wszystko samemu, ale do tego trzeba mieć motywację, pasję. Tymczasem nikt nie chce robić bezinteresownie. Gdyby było za coś, to by się zgłosili.
Za coś czyli za co?
- Chociażby za lepsze oceny z jakiegoś przedmiotu albo z zachowania. Zawsze musi być jakaś korzyść.
Może to i słusznie? Taki dzisiaj staje się świat. Wszyscy robią za coś.
- Ja mogę robić to dla samej przyjemności.
Ubijamy interes? Zakładasz dla nas zespół redakcyjny - młodzieżowy oddział "Dziennika Bałtyckiego" w szkole? Oczywiście to też będzie gazetka na pół wirtualna. Przy dzisiejszej technice materiały idą internetem, wszystko ma formę elektroniczną, a potem na papierze.
- Będzie trudno z tym zespołem, ale się postaram. Może więcej się dowiem...
Po gimnazjum idziesz do I LO w Starogardzie?
- Nie, idę do Tczewa, bo mam z Kolonii lepsze połączenie.
Tekst i foto M.K.

Zdjęcie
Nasi młodzi mają nieraz całkiem zaskakujące zainteresowania. Dwóch gimnazjalistów w Lobichowie nakręciło na przykład film. Juliusz Czech redaguje gazetkę wirtualną. Idzie nowe. Przy dzisiejszej technice całkiem szybko. Na zdjęciu Juliusz Czech - redaktor naczelny wirtualnego pisma o tematyce historycznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz