środa, 2 marca 2005

Kiedy pszczoły odpoczywają

Odwiedzamy Stefana Brzezińskiego, mieszkańca Lubichowa, emerytowanego kierownika i dyrektora szkół w gminie Lubichowo, obecnie mającego "układ z... pszczołami i kwitnącymi łąkami".





Sobotnie południe. Domek. Przy ogrodzeniu tablica informująca, że tu można kupić miód z własnej pasieki. W drzwiach staje uśmiechnięty starszy pan. Zaprasza do środka. Choć zima, rozmawiamy o pszczołach. Może to i dobry czas, bo można podsumować minione lato i pogadać o tym, co nadejdzie.

Pszczoły - pasja, tradycja

Mmm! Smaczne ciasto. Żona co tydzień piecze?
- Tak! To już taka rodzinna tradycja..
Tak jak i pszczoły?
- Tak. Pszczoły to też rodzinna tradycja. Były i mam nadzieję, że z nami już zostaną na długo. Wie pan, ta pasja się udziela. Syn hoduje pszczoły, wnuk też zaczyna się nimi interesować. Już teraz trzyma u mnie w pasiece kilka rodzin. Na razie uczy się w Collegium Marianum, więc nie ma dużo czasu...
A pana zainteresowanie pszczołami też po ojcu?
- Tak. Mój ojciec był kierownikiem szkoły. Przed wojną, chyba już zwyczajowo kierownicy szkół i księża trzymali pszczoły. Z pasieki ojca wojnę przetrzymało kilka pszczelich rodzin. Ja wówczas miałem 12 lat. Pszczoły towarzyszą mi przez całe życie. Dużo dla mnie znaczą. Ja nimi żyję. Już teraz chodzę do pasieki i sprawdzam, co tam u "nich" słychać.
A małżonka nie jest zazdrosna o to pańskie hobby?
- Wręcz przeciwnie. Ona też jest z nimi związana. Pasieka to wbrew pozorom mnóstwo pracy. Pszczoły trzeba doglądać. One bardzo ciężko pracują, Chorują. Trzeba też je karmić.
Przez cały rok? Przecież zimą pszczoły śpią?
- Pszczoły nigdy nie śpią. Teraz są w letargu. Zimą rodzina zbija się w kłąb, żeby się ogrzewać. Te, które są na zewnątrz, ogrzewają te wewnątrz. Później zamieniają się miejscami. Matka zawsze jest w środku.
Na czym polega zimowa praca przy pszczołach?
- Trzeba je nakarmić... No, może nie tak dosłownie. Ale trzeba im dać karmę, żeby mogły przetrwać zimę. Przecież zabraliśmy im cały ich "urobek". W zamian za miód trzeba im dać "nektar", czyli roztwór wody z cukrem w odpowiednich proporcjach. Jego skład zależy od tego, kiedy jest podawany.
Jak długo trzeba je karmić?
- Koniec lata - początek jesieni. Gdzieś tak do końca września. To jest kwestia indywidualna dla każdej pasieki. Każdy hodowca wie, kiedy i jak ma je karmić.
Mówi pan hodowca...
- No tak. Pszczoły dla pasji, ale hodowla dla pieniędzy.


Pszczoły - pieniądze, biznes

- Teraz mam 50 rodzin. Można powiedzieć - uli. Chociaż poprawnie jest mówić o rodzinach, bo to one "produkują" miód, a nie ule. Pszczoły w ulach mieszkają i magazynują miód.
Pana pasieka jest duża?
- Powiedzmy średnia.
A od kiedy można mówić, że jest duża?
- Prawo określa próg 80 rodzin. Od tego momentu mówi się o gospodarstwie pasiecznym.
Czyli kiedy ma się 81 rodzin, kończy się pasja, a zaczyna biznes?
- Biznes zaczyna się wcześniej. Ale wtedy rodzi się obowiązek podatkowy.
Mówi pan biznes. Z pszczół można żyć?
- Można. Zależy to jednak od czasu, jaki się poświęca pszczołom. Zależy to też od rasy pszczół, które ma pan w swojej pasiecie.
Są rasowe pszczoły? Jak psy i koty?
- Ha, ha. Tak. Ale tu bardziej należałoby je porównać do krów i świń. Ja mam w swoje pasiece "krainkę". To nasza pomorska rasa. Daje przeciętnie 30 kg "pożytku", czyli miodu rocznie. Popularną rasą jest niemiecka "buckfast", ale my na terenie naszego koła trzymamy "krainkę".
Kalkulacja czy patriotyzm? (Pan Stefan się śmieje) ...A po czym poznać, że pszczoła jest rasowa?
- Po ilości pożytku zebranego w ulu.
Ile miodu można zebrać z jednego ula?
- To zależy od roku. Jak jest pogodne lato, to nawet do 50 kilogramów. Nie miesięcznie, rocznie.
Ile rodzin musi liczyć pasieka, żeby hodowca mógł się utrzymać na rynku i żeby tylko z tego żył?
- Przy obecnych cenach i kosztach powinno to być ok. 200 rodzin. W naszym rejonie są takie pasieki. Furdyna z Bobowa ma 300 rodzin, Piotr Baj z Damaszki - 500.
A jak pan wychodzi na swojej pasiece?
- Udało mi się zbudować sobie dobrą markę. Mój miód ma swoich odbiorców, mimo że jest znacznie droższy od tego z supermarketu. Nie ma domku letniskowego, w którym nie byłoby miodu od moich pszczół.

Pszczoły - przyszłość

Jaki był miniony rok?
- Wyjątkowo dobry. Lato dało dużo pożytku. Dawno już nie było tak dobrego. Miód, żywność ekologiczna, jest czysty, naturalny, nieskażony chemią.
Widać też, że sporo jest miodu w supermarketach.
- Proszę nie mylić miodu z naszych pasiek z miodem z supermarketu.
Przecież jest polski...
- Czy jest polski, jeżeli w nim jest zaledwie 30 procent pożytku z polskich pasiek? Pozostałe 70 procent pochodzi z Rumunii, Ukrainy, a nawet z Wenezueli.
Czy to oznacza, że na naszym rynku brakuje naszego miodu?
- Jest luka. Gdybym mógł, wyprodukowałbym dwa razy tyle miodu i też byłby na niego zbyt.
Czy można wobec tego powiedzieć, że pszczelarstwo może dać miejsca pracy?
- To zbyt odważnie powiedziane, ale na pewno jest to fach.
Dlaczego? Przecież Kociewie idzie w stronę turystyki i ekologiczne produkty - wiejski chleb, własnoręcznie ukręcone masło i miód - będą miały zbyt. Czy każdy może być pszczelarzem?
- I tak i nie. Pasja nie wystarczy. Przede wszystkim trzeba mieć pasiekę i wiedzę.
A ilu jest tu pszczelarzy?
- W naszym kole 40. Razem mamy około 700 rodzin. W powiecie jest nas ze 200. To są ci, których znamy. A są małe pasieki, których właściciele nie należą do żadnego koła. Koła pszczelarskie to nasza izba rzemieślnicza.
Pan Stefan przynosi swoją pieczątkę i stawia ją w moim zeszycie. "Gospodarstwo Pszczelarskie, mgr Stefan Brzeziński, mistrz pszczelarski".
Czyli żeby produkować miód, trzeba mieć uprawnienia?
- Tak. Trzeba to zrobić we własnym interesie. Co to znaczy? Jak już wcześniej mówiłem, pasieka to hodowla. Czasami zdarza się, że pszczoły chorują. Wówczas trzeba je leczyć. Jednak są choroby, których się nie leczy ze względu na koszty, np. Zgnilec. Zarażona nim pasieka musi być spalona. Ale jej na szczęście u nas nie mamy. Jest również Warossa - pchła pszczela. Ale ta choroba jest opanowana.
Chce zostać hodowcą, to muszę należeć do waszego koła, mieć pasiekę i być mistrzem pszczelarskim. Co jeszcze?
Mieć szacunek dla pszczół, dla przyrody. One potrafią się odwdzięczyć. Ale my tu rozmawiamy o pszczołach, a nawet panu ula nie pokazałem. Zapraszam do mojej pasieki.
Przecież one teraz "śpią".
- Nie śpią. One odpoczywają.

Foto 1. Pasieka pana Stefana stoi w przydomowym ogródku. Pszczoły odpoczywają w ulach typu wielkopolskiego, a po zimie ruszą "produkować" wiosenny miód rzepakowy oraz letnie miody akacjowe, lipowe, wielokwiatowe oraz jesienny miód spadziowy. Na zdjęciu pan Brzeziński pokazuje nam koszkę - ul starego typu stojący tu dla sentymentu.

2. Stefan Brzeziński: Dla mnie najlepszy jest miód wieloraki, czyli wielokwiatowy. Tu, na Kociewiu, ceni się miód lipowy. Kiedyś też był miód wrzosowy, ale teraz go coraz mniej, bo wrzos opryskują. Szkoda też, że jest u nas coraz mniej kwitnących łąk, bez których nie będzie miodu. Na zdjęciu pan Stefan ze słoikiem miodu ze swojej pasieki.

Za tygodnikiem Kociewiak - piątkowe wydanie Dziennika Bałtyckiego


Wysłany przez kociewiak opublikowano środa, 02 marzec, 2005 - 12:52

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz