niedziela, 2 stycznia 2005

Krowy mają jak w Wersalu

Do Zielińskich już przyjeżdżają specjaliści od hodowli krów i rolnicy. Są kompletnie zaskoczeni. Sprawa robi się głośna - mało kto widział krowy żyjące w takich warunkach. - Ci z Zachodu mogą sobie popatrzeć - mówi Kazimierz Zieliński z drwiną.Wymieńmy zdarzenia istotne w życiu gospodarstwa. Początek - mały chlew, jeden koń. Budowa obory i stodoły - 1981 r. Zakup traktora - 1983. Budowa domu - 1983.
Dzisiaj Zielińscy mają drugą co do wielkości hodowlę mlecznych krów w powiecie. Gospodarstwo rozwijali Kazimierz i Renata Zielińscy, teraz prowadzi je ich syn Robert, ale z pomocą rodziców. Przed wejściem do UE mieli 40 krów dojnych. Przeciętna wydajność - 7 tys. l na rok od krowy, 1000 l odstawionego mleka w klasie ekstra rocznie.

Obejdzie się bez pomocy
Przed 1 maja Zielińscy nie wiązali żadnych nadziei z wejściem do UE. Sapard nie jest dla rolników - uważał Robert. - Przykładowo. Chcemy zbudować oborę. Żeby otrzymać potem częściowy zwrot pieniędzy, trzeba urządzić przetarg na tę budowę. Wszystko na rachunek watowski. To przedraża. Trzeba zaangażować sto procent pieniędzy, a oni 50 procent zwrócą albo i nie. Normalnie to powinni dołożyć w trakcie budowy, jak się robi inwestycję, a nie potem.
Nie wierzymy w żadne dopłaty - mówił pan Kazimierz. - Nie ma takiego wujka, żeby za darmo dawał.
Wówczas Zielińscy nadmieniali też, że muszą wybudować nową oborę na 60 sztuk bydła.
Pewne rzeczy trzeba usprawnić, ulepszyć, żeby było lżej. Żeby nie dźwigać wszystkiego na rękach. Mleko będzie lecieć z dojarek rurkami do chłodziarki. W nowej oborze będzie też wentylacja i odpowiednia wysokość. Trzeba też zbudować płyty obornikowe, gnojowe. To wielka inwestycja. Będziemy robić bez pomocy - deklarował Robert. - Będziemy pracować za darmo i spłacać 10 lat kredyt.

Wszystko w kafelkach
Dzisiaj chodzimy po nowej oborze Zielińskich. Coś niesamowitego. Obiekt ma 44 metrów długości, 14 m szerokości. Dach z ocieplanej płyty warstwowej, w szczycie ma 5 m wysokości, przy ścianach 3 m. Wszystko ściany są wyłożone kafelkami (500 m2). Przeszklony sufit przepuszcza dużo światła. Ultrafioletowe lampy zabijają robactwo i muchy. W sterylnie czystych pomieszczeniach równie sterylnie czyste urządzenia - między innymi chłodziarka. Spływ mleka - mechaniczny. Wszystko skomputeryzowane.
- Budowaliśmy oborę ją 2,5 miesiąca - mówi z dumą pan Kazimierz.
W budynku jest 68 stoisk dla bydła. W tej chwili mają 58 krów.


Mogą się uczyć
Zielińscy wzięli na to kredyt w wysokości 500 tys. zł na dosyć niski procent. Żadnych sapardów, kredytów pomostowych, zwrotów pieniędzy. Czy zwrotów tylko teoretycznych, czas pokaże na innych przykładach. Na razie Zielińscy są górą. Dopięli swego korzystając z normalnego kredytu, bez tych wszystkich zawiłych procedur.
Byliśmy we Francji - opowiadała Renta Zielińska. - Francja, elegancja, a tam brud. Tam sanepidu nie znają.
Tam nie przejmują się, jak to jest robione - mówił Kazimierz. - Byle był zbyt. Widziałem krowy popuchłe po kolana. Taka wyściółkowa obora. Krowa stoi na rusztach i to przerabia, co ma pod sobą.
- Takiej obory nie ma w trzech województwach - twierdzi dzisiaj pan Kazimierz. - Ba, ci z Zachodu mogliby tu przyjeżdżać i się uczyć.
M.K.
Oprac. na podstawie tygodnika Kociewiak - dodatek do Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz