niedziela, 2 stycznia 2005

U Muszyńskich

Na wsi, jak informują rząd i media, podobno się poprawia. Tylko jakoś sami rolnicy tego nie widzą.
Elżbieta i Piotr Muszyńscy gospodarują na 14 hektarach. Specjalizują się w hodowli trzody chlewnej. Rocznie sprzedają 60 sztuk. W gospodarstwie jest też 5 krów mlecznych.


Dopłaty poszły na podwyżki

- Mleko, twaróg i śmietanę sprzedaję mieszkańcom wsi. Jest z tego pieniądz na codzienne sklepowe wydatki, czyli na "kolonialkę" - mówi pan Elżbieta.
Pan Piotr posiada rentę inwalidzką. To dzięki niej cała piątka dzieci Muszyńskich może się uczyć.
- Przy takiej ilości tuczników powinno być sporo pieniędzy, ale niestety, środki do produkcji rolnej, koszty utrzymania gospodarstwa i rodziny są bardzo duże, więc nie jest najlepiej. Pieniędzy, jakie otrzymujemy z dopłat bezpośrednich, o których tak głośno i tak dużo mówi rząd, wchłonęły podwyżki. VAT na paliwo 22%, energia elektryczna, części zamienne do maszyn, nawozy. To wszystko mocno zdrożało - dopowiada pan Piotr.

Huśtawka zwala z nóg

Muszyńscy, jak wszyscy rolnicy, narzekają na huśtawkę cenową. Gdyby ceny za produkty rolne i opłaty były bardziej stabilne, życie rolnika stałoby się łatwiejsze, pewniejsze i z czasem doszłoby do normalności.
- Huśtawka cenowa zwala rolnika z nóg. Ja sobie obliczam, kalkuluję... Kilogram tucznika na przykład za 4 50, a okazuje się po paru dniach otrzymuję 3 złote. Chcąc wziąć kredyt preferencyjny, muszę sporządzić całoroczny kosztorys wydatków i dochodów. Okazuje się pod koniec roku, że pieniędzy z dochodów jest od 30 - 40 procent mniej ze względu na niestabilne ceny w skupie. Obecna cena żywca jest w miarę przyzwoita. My nie chcemy opływać w złoto, ale za ciężką pracę godnie żyć i wykształcić dzieci. Dzieciaki są mądre, więc zależy nam, żeby miały przynajmniej średnie wykształcenie. Marzymy też o ich studiach, ale czy będzie nas stać? Fakt, ostatnio w rolnictwie się polepsza. Mam nadzieję, że wnuki doczekają lepszych czasów. My nie jesteśmy zamożną rodziną, ale miałbym grzech, gdybym powiedział, że jesteśmy biedni. Głodni nigdy nie pójdziemy spać, bo w razie czego biorę nóż i zarzynam... Możemy też spokojnie spać, bo komornik nie zapuka do naszych drzwi...
Rodzina lubi dobrze zjeść. W kuchni ruch - dziewczyny pieką ciasta, gospodyni gotuje bigos. Zapachy roznoszą się po całym mieszkaniu.

Dom - zabezpieczenie

Gospodarstwo i ten dom Muszyńscy traktują jak pewne zabezpieczenie dla dzieci. Tutaj zawsze znajdą podstawowe środki do życia. Ponieważ teraz tak trudno z pracą, tu przeczekają najgorsze. Tak zostały wychowane, że jedno drugiemu pomoże. Czy któreś z piątki pozostanie na ojcowiźnie, jeszcze nie wiadomo. Rodzice poza wykształceniem chcieliby zapewnić dzieciom mieszkania. Najstarszemu synowi, który założył już rodzinę, kupili mieszkanie w budynku poszkolnym w Leśnej Jani. Powoli swoje marzenia spełniają.

Tekst i foto Teresa Wódkowska

Tygodnik Kociewiak - dodatek do Dziennika Bałtyckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz