Jak na Dzikim Zachodzie poczuła się rodzina Dzwonkowskich z Nowego Wieca, gm. Skarszewy. Ich posesja przypominała w minioną sobotę XIX-wieczny saloon, na który napadli obcy. Najgorsze jest to, że na pomoc swoich szeryfów musieli czekać ponad dwie godziny.
- Kilku młodych mężczyzn wjechało samochodem na nasze podwórze, gdzie zrobili sobie prawdziwe rodeo, po czym wyjechali za ogrodzenie - mówi Wiesława Dzwonkowska.
Marian Dzwonkowski z Nowego Wieca jest przekonany, że musi sam chronić swoją rodzinę, bo na policję nie zawsze można liczyć. Fot. Rafał Kosecki
Okazało się, że "wesoła kompania" podchmielonych młodych mężczyzn przyjechała w odwiedziny do kolegi, z którym kiedyś pracowali. Kiedy dowiedzieli się, że nie zastali go w domu z piskiem wyjechali i ok. 200 metrów dalej wpadli do rowu, z którego nie mogli wyjechać. Wówczas zaczął się horror dla rodziny Dzwonkowskich. Młodzi mężczyźni wściekli i pijani zatrzymali wracającego do domu Mariana Dzwonkowskiego.
- Pierwsze, co usłyszałem z ich strony, to wyzwiska i groźby, że jak im nie pomogę stąd się wydostać, to tego pożałuję - mówi pan Marian. - Szybko wskoczyłem do mojego auta. Wtedy zaczęli walić pięściami w mój samochód. Postanowiłem im nie pomagać, tylko uciekać, ponieważ na pewno zostałbym pobity.
Kiedy Marian Dzwonkowski wpadł do swojego domu, szybko chwycił za telefon i zadzwonił do Starogardu - do komendy policji.
- Niestety, dyżurny policjant powiedział, że nie może wysłać radiowozu, bo nie ma wolnego auta - kontynuuje pan Marian.
Zadzwonił więc do komendy wojewódzkiej policji. Dopiero telefon ?z góry? zdopingował stróży prawa ze Starogardu Gd. do działania. Po dwóch godzinach w Nowym Wiecu pojawili się policjanci, tyle że ze... Zblewa, które leży ponad 30 kilometrów od ich wsi. Przyjechali starym polonezem, który został im pożyczony wcześniej z komendy w Skarszewach. Auto mogło poruszać się z "zawrotną" szybkością 40 km na godzinę, ponieważ jezdnia była oblodzona. Tak się tłumaczyli policjanci. Byli bardzo uprzejmi i przepraszali, że nie mogli dotrzeć wcześniej.
- Najbardziej przeraziło mnie to, że ci obcy mężczyźni w tym czasie, kiedy ja szukałem pomocy na policji, zaczęli się coraz agresywniej zachowywać i w końcu pobili się między sobą. Jednak co chwilę któryś z nich spoglądał groźnie w naszą stronę - dodaje Marian Dzwonkowski.
Następnego dnia młodzi mężczyźni znowu przyjechali na posesję Dzwonkowskich. Podobno szukali jakiegoś przedmiotu, który wcześniej zgubili. Na koniec powiedzieli, że jak będą grozić im policją, to oni dopiero im zrobią "najazd" na dom.
- Ponownie zadzwoniliśmy na policję - dodaje pani Wiesława. - Tym razem skarszewscy policjanci przybyli szybciej. Jednak co z tego, skoro mężczyźni odjechali.
Mieszkańcy Nowego Wieca najbardziej rozczarowani są postawą stróżów prawa. - Ta sprawa pokazała dobitnie, że właściwie tacy ludzie jak my, mieszkający w oddali od miasta, jesteśmy zdani sami na siebie - mówi na koniec Marian Dzwonkowski. - Zastanawiam się, czy nie kupić broni palnej, aby mieć jakiekolwiek narzędzie do skutecznej obrony własnej rodziny.
Stoi w garażu
Policjanci jechali do Nowego Wieca starym polonezem, tymczasem policja w Skarszewach dysponuje od niedawna nową skodą octavią kupioną za samorządowe pieniądze. Dlaczego nie skorzystano z tego auta? Nie udało się nam skontaktować z komendantem skarszewskiego posterunku, sierżantem Dariuszem Kielasem, który mógłby odpowiedzieć na to pytanie.
- Komendant jest w Starogardzie i nie mam z nim kontaktu - powiedziała nam wczoraj stażystka Marta Rokicińska, która odebrała telefon.
Odpowiedź zna za to zastępca burmistrza Skarszew, Zygmunt Wiecki. Nie podoba mu się, że nowe auto częściej stoi w garażu niż jeździ. - Wiem, że skoda jest teraz w garażu, bo policjanci boją się, żeby coś złego się jej nie stało - powiedział zastępca burmistrza.
Dostępne służby
nadkomisarz Bogusław Ziemba
rzecznik prasowy starogardzkiej KPP
- Pan Dzwonkowski zadzwonił do nas w sobotę o godz. 11.52. Potem, po kilku minutach, był kolejny telefon. Już po pierwszym oficer dyżurny sprawdził wszystkie dostępne służby, które nie wykonywały innych czynności. Bezzwłocznie wysłał radiowóz ze Zblewa. Trudne warunki atmosferyczne i znaczna odległość spowodowały, że dotarł on na miejsce po kilkudziesięciu minutach.
Są rozliczani
komisarz Gabriela Sikora
rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku
- Rozmieszczenie i obsada posterunków leżą w gestii komendantów powiatowych policji i to oni są przez komendanta wojewódzkiego z tego rozliczani.
Jarosław Stanek, Rafał Kosecki- Dziennik Bałtycki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz