Gospodarstwo liczy sobie - bagatela - 5 hektarów. Leży przy drodze Lubichowo - Ocypel.
To droga gminna nieutwardzona. Ale podobno jeżdżą i tędy tiry. Skracają sobie drogę, nie jadąc przez Wdę, Ocypel do Borzechowa.
![](https://lh3.googleusercontent.com/-UEdkm38CFUM/Vs3XzTsOxnI/AAAAAAAAtok/4A7yYuiX-48/umazuruw1_portal.jpg)
Chciałby pan, żeby położono tutaj asfalt?
- Nie. To spowodowałoby wzmożony ruch.
Jesteście pionierami w branży agroturystycznej. Od kiedy działacie?
- Działamy od pięciu lat, ale to miejsce w celach turystycznych było wykorzystywane na zasadach agroturystycznych znacznie wcześniej. Nie miało jednak wówczas statusu gospodarstwa agroturystycznego. Podpisywałem umowy z biurami turystycznymi i oni tym władali. Trudno powiedzieć, kto w powiecie był pierwszy, kto
![](https://lh3.googleusercontent.com/-p_IxnzDDMkw/Vs3X0PAc1XI/AAAAAAAAtok/ROerAXAZVf8/umazuruw3_portal.jpg)
Jest tu niewątpliwie pięknie, co odkryli inni i budują obok sporo osiedle wczasowe. Kto znalazł to miejsce?
- W połowie lat siedemdziesiątych mój ojciec Janusz Mazur. Był lekarzem. Zbudowaliśmy tu dom i od tych lat 70. mieszkamy.
Ojciec pracował wiele lat pracował jako lekarz w gminie Lubichowo i znał te wszystkie Smolniki i Mermety (borowiackie wioski turystyczne - red.) i wynajdywał w terenie różne miejsca - perełki. Mówił o nich znajomym.
A sam wybrał to miejsce. W latach 70. mało o nim kto słyszał. Tu przede wszystkim przyjeżdżało się na grzyby. Miejsce atrakcyjne - blisko Lubichowa, a już w przy lesie. Jest nawet jeziorko.
- Tak, posiadłość bezpośrednio graniczy z jeziorem o powierzchni 21 hektarów. Jest głębokie i czyste. Z powodzeniem można popływać. To jezioro nazywa się Stare. Niedaleko jest jezioro Zelgoszczek, a tuż obok jezioro Dama, o połowę mniejsze od naszego. Łączą się strumieniem, który wpada do rzeki Wdy. Do tego mamy staw z rybami. Goście mogą sobie powędkować. Za darmo. Dużo tu natury. W sezonie są nawet kurki ozdobne. Na obcowaniu z naturą polega między innymi agroturystyka. Nigdy bym nie wpadł na pomysł, by wybrukować drogi kostką polbrukową..
Co pan ma w ofercie jeżeli o atrakcje rekreacyjno-sportowe?
- Plac zabaw dla dzieci, latem rozstawiam dla nich namioty, jest domek na drzewie, w którym dzieci mogą się bawić, jest dla nich tez na drzewie punkt widokowy na wodę, mamy siłownię - atlas, rowerki, wiosełka. Mamy tez spore boisko, gdzie można pograć w piłkę nożną. Latem rozstawiam też stół do tenisa. Można tez grac w koszta. Nad samą woda goście mogą sobie rozpalić ognisko. Jest tam specjalne miejsce. Kto chce, może wsiąść na rower lub na bryczkę i pojeździć po terenie.
Ma pan swoje konie?
- Nie, sprowadzam na zamówienie od hodowcy koni w Kalisk - części Bietowa. Bryczkę oczywiście mamy.
A łódki pan ma?
- Nie mamy. To się wiąże z zagwarantowaniem bezpieczeństwa, a wiec i atestami na sprzęt. Ale dzisiaj to nie problem - goście przywożą pontony.
W porządnej kwaterze agroturystycznej można porządnie zjeść.
- Oczywiście. Kuchnię mają na miejscu. Co jest jeszcze dla nich? - Pasiekę mamy na własny użytek, ale na użytek gości robimy nalewki z bulimączki i absynt. Na dziesięciu rdzennych Kociewiaków może dwóch potrafi powiedzieć co to jest bólimączka - nalewka z nierozwiniętych pączków kwiatostanu głogu. Nabiera
![](https://lh3.googleusercontent.com/-QLfaFNXXlMw/Vs3X0rqdr9I/AAAAAAAAtr0/GkarLaWMM24/umazuruw4_portal.jpg)
Mamy suszarnię do grzybów.
W tym roku nie było ich za dużo.
- Moment był taki, że można było kosić.
Od kilkunastu lat sporo mówi się o agruoturystyce jako o szansie dla powiatu. Jak jest z reklamą? Czy ktoś wam pomaga?
- Tu jest problem. Owszem, pokazujemy się w ramach powiatu na targach. Za to trzeba podziękować. Powiat organizuje też szkolenia. Powstają też przewodniki po kwaterach agroturystycznych, ale tam sa bajki. Zdjęcia, ktoś leży na pomoście, tymczasem w rzeczywistości nie ma dostępu do jeziora. Albo ktoś promuje kwaterę, która leży przy drodze powiatowej bliżej niż 30 metrów, a goście nie mieszkają w domu gospodarzy. A kwatera nie może być nie w domu mieszkalnym. Za dużo jest opisów. Powinno być krótko, w punktach. Tak jak to jest w zachodnich katalogach.
![](https://lh3.googleusercontent.com/-8OmVYyM-SPc/Vs3Xz3VYeeI/AAAAAAAAtr0/i2z9dE3fdwk/umazuruw2_portal.jpg)
Jak w tym sezonie było z obłożeniem?
- Już po raz kolejny w sezonie letnim mieliśmy wszystkie 5 pokoi (tyle można mieć w agroturystyce) zajęte. Później są martwe miesiące. U nas jeszcze nie ma mody na wyjazdy poza letnim sezonem, na przykład na weekendy. Nie ma też tradycji, żeby sobie rezerwować wyjazd z wielkim wyprzedzeniem w czasie. Polak patrzy - jest pogoda i chce jechać. Niemcy wczasy planuje już zimą. Chociaż to się zmienia. Inna sprawa, że na sylwestra mieliśmy już zarezerwowane miejsca w listopadzie.
A goście? Wiele osób liczyło, że będą do nas masowo przyjeżdżać Niemcy.
- Przede wszystkim przyjeżdżają Polacy. Z Krakowa, sporo z Trójmiasta, byli nawet z Kotliny Kłodzkiej. Pierwsza fala Niemców przyjeżdżała po 1990 roku, potem to się skończyło. W tym roku znowu przyjeżdżało ich więcej, tym razem jednak w związku z naszym wejściem do UE. Przyjeżdżają do Polski z ciekawości, ale nie tylko Niemcy. My mieliśmy na przykład Holendrów.
Czy taka kwatera daje miejsca pracy innym?
- Korzystamy z tego, co wyprodukują gospodarze. Mogą sprzedać mleko, kurę, świniaka. Niestety, nie ma dostawców zdrowej żywności. Warzywa sobie uprawiamy sami, do ekologicznego garnka.
Konia - o czym już mówiłem - wypożyczamy od pana Warmbiera. Dzieciaki przynoszą grzyby i jagody.
I to nie jest tak upokarzające, jak wysiadywanie przy szosach... Koniarze narzekają, że nie ma jak zorganizować rajdów konnych, bo nie ma hoteli dla koni.
- Mało stodół jest? To nie jest żadna filozofia. Raz miałem konie z Agro-Kociewia. Wziąłem pięć drągów i zrobiłem stanowiska. A jak on uczy jeździć w stylu western, to niech on przywiąże do drzewa... Mógłby zarobić jakiś zespół czy muzyk. Ale chodzi o grę ludową, biesiadną. Akordeon i gitarę. Poszukiwałem akordeonistę, żeby pograł przy biesiadach między innymi utwory kociewskie. To nie takie proste.
Plany na przyszłość?
- Chcielibyśmy urządzić stojący obok naszego domu budynek w stylu chaty biesiadnej. Może będziemy organizować imprezy integracyjne, może też obozy dla dzieci i ich rodziców. Nie całkiem w formie szkoły przetrwania, ale przynajmniej utrudnionego toru przeszkód.
Niektórzy agroturyści narzekają, zwłaszcza ci początkujący.
- Bo renomę zdobywa się długo.
Ile kosztuje tutaj pobyt?
- Od 20 do 25 złotych od osoby.
Za tygodnikiem Kociewiak - dodatek do Dziennika Bałtyckiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz