wtorek, 25 stycznia 2005

Longina Tomaszewicz

Longina Tomaszewicz w 1971 r. ukończyła Wydział Humanistyczny (kierunek Historia) na Uniwersytecie Gdańskim. Po studiach 3 lata pracowała w Malborku - najpierw w SP nr 5 im. M. Konopnickiej, potem w I LO im. H. Sienkiewicza. W Malborku nie miała sznas na mieszkanie, wobec tego w 1974 r. przyszła do gminy Zblewo; przeprowadziła się do Pinczyna, gdzie było służbowe mieszkanie w tzw. starej szkole w centrum wsi. Uczyła w szkołach w Pinczynie i Zblewie. Dzisiaj ma za sobą 31 lat nauki historii i pracuje w Zespole Szkół Publicznych w Zblewie ("jeszcze bez imienia, ale w najbliższym czasie będziemy wybierać"). Czy jest "stóndy"? "Pochodzi z Garczyna koło Liniewa, a więc jestem Kaszubką - odpowiada - Ale babcia z domu Guska jest ze Zblewa". Rozmawiamy z panią Longiną w poniedziałek w Gminnym Domu Kultury w Zblewie. Jest bardzo zabiegana. Wszak zbliża się XIII edycja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Pani jest główną organizatorką WOŚP w Zblewie?
- Organizuję WOŚP w Zblewie już jedenasty raz. Orkiestra będzie grała po raz trzynasty, a my wraz z panią Alicją Koziatek, ówczesnym kierownikiem GOK-u, zaczynaliśmy w Zblewie trzeci finał.
Więc jednak to pani prowadzi tutaj Orkiestrę. Byliśmy na jednym z finałów w szkole w Zblewie. To była duża impreza. A pani dyskretnie temu szefuje, że nie rzuca się w oczy. Lubi pani pracę społeczną?

- Lubię. Bawiłam się też w harcerzy.
Ostatnio, o czym dowiadujemy się w internecie, przygotowuje pani wystawę "Zblewo w starej fotografii". Zbiera pani te fotografie czy po prostu je pani ma?
- Mam. To są moje zdjęcia. Rodzinne też. Mieszkała tu moja babcia, mieszkała mama, więc się nazbierało. Mama pracowała też w czasie okupacji w Zblewie. Dzięki niej dobrze znam historię i zblewskie realia.

Czy te zdjęcia potrafi pani dokładnie opisać?
- Miałam je już dawno opracowane. To nie pierwsza wystawa. Zestawy zdjęć dotyczących starego Zblewa wystawiałam w szkole na różne okoliczności. Nie tylko zresztą zdjęcia. Była i wystawa starych sztandarów, Pokazywaliśmy dzieciom sztandar Powstańców i Wojaków oraz tutejszego Kółka Rolniczego. To są wspaniałe pamiątki, jakie przetrwały okupację, wyjątkowo ścigane podczas okupacji. Jeden z sztandarów uchował się u państwa Kołodziejczyków, a teraz jest u pana Henryka Lubińskiego. Znajduje się w specjalnej gablocie. W Zblewie było dużo sztandarów. Miał chór "Lutnia", miała i "Cecylka" (najpierw istniał tylko "Cecylia", potem podzieliła się na "Lutnię" - zespół śpiewający bardziej świeckie utwory i przedstawiający sztuki, oraz właśnie na "Cecylię"). Na wystawie miałam dwa sztandary. Nie wiemy, co się stało ze sztandarami chórów.

Trudno dzisiaj pokazywać historię, bo wielu się nią nudzi. Wystawiała pani w szkole co roku?
- Te wystawy były zawsze w maju i we wrześni, ale nie co roku. Nie tak często, żeby właśnie się młodym nie znudziły.
Wystawa zdjęć ma być związana z 700-leciem Zblewa, które ogłoszono na ten rok. Na budynku Urzędu Gminy w noc sylwestrową zapalił się wieszczący to napis. Tymczasem tę rocznicę już okrzyknięto w internecie skandalem (patrz - obok). Co pani o tym sądzi?
- Powiem jedno - dla mnie Krzyżak był zakonnikiem i rycerzem. Jako rycerz mógł podciąć gardło, ale jako zakonnik za damsko-męskie sprawy się nie brał. Jeżeli pan Jędernalik ma jakieś źródła, dokumenty o gwałtach popełnionych przez Krzyżaków na tutejszej ludności, to niech je przedstawi. Dla mnie ważne jest to, że 700 lat temu po raz pierwszy pojawiła się zapisana w dokumentach nazwa Zblewo - Stubelow. Do czegoś trzeba się wreszcie odwołać. Każdy z nas ma datę urodzin zapisaną w USC i we wszystkich dokumentach, chociaz istniał już wcześniej.

A więc wróg tego nie podważy - mamy rocznicę 700-lecia i będzie w GOK-u wystawa starych fotografii. Ile ich pani ma?
- Moich jest 35. Dodajmy do tego 15 rodzinnych, pokazujących moją rodzinę od 1930 roku.
A najcenniejsze dla pani zdjęcia?
- Kościół p.w. św. Michała Archanioła, pokazany kilka lat po budowie. Zbudowano go w 1889 roku. Jest też cenna pocztówka pokazująca ulicę Główną, wtedy gruntową.

Widziałem też zdjęcia przedstawiające rozpoczęcie budowy "berlinki" (inaczej "autostrady"). Może pani na ich temat powiedzieć coś bliższego?
- Tak. Przedstawiają rozpoczęcie budowy "autostrady" w 1940 roku. Tu trzeba wyjaśnić. Za młynem, w miejscu, gdzie dziś jest skrzyżowanie ze światłami, istniało wielkie rozlewisko - zbiornik wodny i teren bagienny. Było zasilane przez rzeczkę Piesienicę, która płynie z Twardego Dołu. Woda ciągnęła się, patrząc w stronę Lubichowa, aż do kwatery agroturystycznej Strzeleckiego. Przebudowa zaczęła się od wysadzenia tego zbiornika. Było to o 12 grudnia o godzinie 12 grudnia 1940 roku. Chodziło o rozrzucenie miękkiego dna i zasypanie dziury wysadzoną ziemią. Wodę z tego zbiornika wprowadzono w nowe koryto Piesienicy. To było jak na owe czasy i jak na Zblewo wielkie przedsięwzięcie inżynieryjne. To zdarzenie pokazują zdjęcia.
Kto jeszcze ma zdjęcia starego Zblewa?
- Ma i opracowuje pani Zdzisława Wróblewska. Na pewno mają też i inni. Liczę na to, że przyniosą.
Zbiory, albumy powstawały w wielu miastach. Często okazywało się, że ludzie z przyczyn ambicjonalnych nie przynosili. To trzeba zrozumieć, chociaż nieraz pasuje to do opowiastki o psie ogrodnika.
- Te zdjęcia, które mamy i które być może ktoś jeszcze przyniesie, będą wykorzystane na wystawie i przygotowywane do albumu o Zblewie. Właściwie do dwóch wystaw. Pierwsza będzie 29 stycznia. Na tę wystawę damy część zdjęć, te rodzinne. To będzie też jakby takie rodzinne spotkanie. Zasadnicza wystawa będzie prawdopodobnie 11 czerwca.

To pani będzie opracowywać album?
- Chcę być współredaktorem książki. Opracowanie tych zdjęć spadnie na mnie i na pana Czesława Birnę, byłego kierownika Banku Spółdzielczego w Zblewie. Nawiasem mówiąc BS ma w tym roku 100-lecie.
Jest monografia Zblewa autorstwa Teresy Krzyżyńskiej, będzie album. To ciągle mało, tym bardziej, że Zblewo - co wynika z materiałów, jakie my gromadziliśmy 15 lat - było bardzo polskie.
- Tak. W okresie międzywojennym Zblewo rzeczywiście było bardzo polskie. Przeważał tu element polski. Żydowskiego i niemieckiego było zdecydowanie mniej. Kiedy 29 stycznia 1920 r. wkraczały tu oddziały generała Hallera, mieszkańcy przyjmowali je bardzo serdecznie. Witano je, na czele z księdzem doktorem Konstantym Krefftem, chlebem i solą, po staropolsku... Co do innych pozycji możliwych do wydania. Ja mam spis wszystkich nauczycieli pracujących w Zblewie od 1918 roku oraz uczniów, którzy zostali nauczycielami w naszej szkole i uczniów, którzy są nauczycielami w innych szkołach, nawet w USA. Nie będzie to praca drukowana. Chcę ją zamieścić w internecie. Muszę coś po sobie pozostawić, zanim pójdę na emeryturę za dwa lata.
To później łatwo przełożyć w formę tradycyjnej książki. Życzę powodzenia w wydaniu albumu i elektronicznej książki o nauczycielach.
Rozmawiał Tadeusz Majewski

Foto:
1. Zbliża się WOŚP i Longina Tomaszewicz jest strasznie zabiegana.
2. Białe kruki z kolekcji pani Longiny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz