środa, 18 maja 2005

Grzeszna miłość

Działo się to w czasie, kiedy świątobliwa Magdalena Mortęska była ksienią klasztoru benedyktynek w Chełmnie na Pomorzu.

Ona też ustąpiła swoją wieś, Bysławek, położoną w Borach Tucholskich na fundację nowego klasztoru benedyktynek, przyłączając go jako filię do klasztoru macierzystego w Chełmnie.

Po wybudowaniu klasztoru wysłała do Bysławek mniszkę - pomorską szlachciankę - jako przeoryszę, i w towarzystwie kilku innych zakonnic.

Dla lepszego utrzymania tego klasztoru, zakupiła księżna Magdalena w roku 1615 wieś Łąg, położoną także w Borach Tucholskich

Pewnego dnia postanowiły zakonnice - dla ozdoby nowego kościoła klasztornego - sprawić obraz Najświętszej Marii Panny.

Jeszcze w tym roku sprowadziły z dalekich stron sławnego malarza dla namalowania obrazu.

Pozostawiono malarzowi do dyspozycji jedną z większych komnat klasztoru na warsztat i mieszkanie.

Zaraz nazajutrz po swoim przybyciu malarz zabrał się do ustawiania sztalugi, naciągnięcia płótna na ramę i rozpoczął malować.

Kiedy praca przy obrazie tak dalece postąpiła, że można już było rozpoznać ręce i nogi Najświętszej Panny, przychodziła przeorysza codziennie do warsztatu artysty, by oglądać postęp jego dzieła.

W czasie malowania przeorysza słuchała opowieści malarza, który mówił o swoich stronach ojczystych i słonecznym niebie południa, o swoich przejściach i obrazach, które tam gdzieś malował.

I nadal przychodziła przeorysza codziennie - a jej odwiedziny przeciągały się coraz dłużej - tak samo opowiadania malarza.

W końcu przeorysza już nie oglądała obrazu , lecz wpatrywała się coraz bardziej w malarza, a on w nią, tak że w czasie tych odwiedzin malarz wykonywał kilka pociągnięć pędzlem - a obraz czekał tylko swego wykończenia

Owocem tych spotkań była grzeszna miłość wzajemna.

W końcu obraz musiał być gotowy, gdyż w następne święto Matki Boskiej musiał być ustawiony i poświęcony.

Na uroczystość tą zaproszono opata pelplińskiego, Feliksa Kosę i ksienię, Magdalenę Mortęską z Chełmna, brata ksieni, Ludwika Mortęskiego, wojewodę malborskiego i starostę skarszewskiego, i dużo szlachty pomorskiej.

Nastał dzień poświęcenia i ustawienia obrazu. Zebrało się dużo ludu, nie tylko z pobożności - lecz ciekawi oglądania obrazu.

W czasie odsłonięcia ukazał się obraz, ale twarz miała rysy nie Najświętszej Panny lecz - przeoryszy, która patrzyła z obrazu - ubrana w przepiękne szaty, na zebrany lud.

Teraz przystąpił opat do poświęcenia obrazu.

Po okadzeniu obrazu kadzidłem nastąpiło pokropienie święconą wodą.

W tym momencie spadł obraz - który w czasie ceremonii stał na sztaludze - z wielkim hukiem na ziemię.

Wierni przystąpili, by podnieść obraz z posadzki i, o zgrozo - płótno obrazu było z góry na dół rozdarte - zaś twarz na obrazie była zupełnie zmasakrowana.

Malarz, który był obecny w czasie ceremonii poświęcenia obrazu, naraz zniknął z kościoła i więcej go nie widziano.

Opat był wzruszony tym zjawiskiem, wrócił natychmiast do Pelplina.

Ksienia Mortęska, obecna na uroczystości, przejrzała od razu całą sprawę i zabrała przeoryszę do klasztoru w Chełmnie, gdzie ta ostatnia przebywała do końca swego życia na pokucie.

Tak zakończyła się grzeszna miłość.

Franciszek Biernacki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz