środa, 18 maja 2005

Wszystko w porządku

Było to w czasie międzywojennym.

Na jednym z majątków na pograniczu powiatu tczewskiego i starogardzkiego mieszkał pewien hrabia, znany i ceniony obywatel, wielki myśliwy i podróżnik, zarazem słynny jeździec...

Tenże hrabia uda się pewnego razu w dłuższą podróż zagraniczną.

Po blisko półrocznej nieobecności w kraju wrócił hrabia do domu, zawiadamiając o swym przybyciu tylko swego stangreta i ulubieńca Jana, wyznaczają mu przybycie na dworzec, podając dzień i godzinę przyjazdu - chcąc tym samym zrobić domownikom niespodziankę.

Na dworcu w Tczewie oczekiwał hrabiego stangret z furmanką. Jan był wiernym i zaufanym sługą swego pana.

Dzień dobry, mój kochany Janie ! Dzień dobry, jaśnie wielmożnemu panu hrabiemu.

Takie było powitanie przed dworcem w Tczewie.

Hrabia wsiadł do powozu. Usiadłszy obok stangreta, wziąwszy lejce z rąk sługi, sam prowadził konie. W czasie jazdy z Tczewa do majątku, rozpoczął się następujący dialog pomiędzy hrabią a jego sługą:

No - Janie ! Czy w domu wszystko w najlepszym porządku? Tak jest, wielmożny panie hrabio! - odpowiedział stangret. To mnie bardzo cieszy! -powiedział hrabia.

Po pewnej chwili zwrócił się Jan do hrabiego ze słowami:

Jaśnie wielmożny panie hrabio, czy mogę coś powiedzieć ? Oczywiście, że możesz, kochany Janie - odrzekł hrabia.

Na to stangret:

Panie hrabio, Rex nie żyje ! był to ulubiony pies polowy hrabiego. Co!? Rex nie żyje? Na jaką chorobę zmarło ubogie stworzenie? - zapytał hrabia. To było zupełnie proste, jasnie panie hrabio. Rex obżarł się smażoną koniną. Co !? Koniną? -zdziwił się hrabia. Nigdy nie otrzymywał mięsa końskiego do jedzenia i dlaczego w mojej nieobecności dostał koninę? To znowu bardzo proste, jaśnie panie hrabio! Przy pożarze lewego skrzydła pałacu, spaliła się także stajnia, przy czym i jeden z koni. Rex tyle najadł się tej smacznej koniny, że musiał umrzeć. Co ty mówisz, Janie. Lewe skrzydło pałacu się spaliło, a ty chłopie powiadasz, że wszystko w najlepszym porządku? Jak to się stało, że ogień się zaprószył? To znów bardzo proste, wielmożny panie hrabio.

W czasie ustawiania katafalku dla jaśnie pani teściowej pana hrabiego, zapaliły się od świecy firanki, a ponieważ nikt z pałacowej służby tego nie zauważył, paliło się dalej.

Co ty mówisz, Janie! Najjaśniejsza moja teściowa - dziękując Bogu - zmarła? Jak to się stało? Nic prostszego, jaśnie panie hrabio... Jak jaśnie pani teściowa dowiedziała się, że jaśnie pani małżonka uciekła z jaśnie panem hrabią rotmistrzem, to padła w omdleniu raz i drugi, a po raz trzeci szlag ją trafił i zmarła na fest. Co ty mówisz, mój ukochany Janie? Moja jaśnie żona uciekła z moim najlepszym przyjacielem, hrabią rotmistrzem? Jak to się mogło zdarzyć? To znów bardzo proste! Jaśnie hrabina kazała mi pojechać do Gdyni, do biura podróży "Orbis" i tam zakupić bilety do Stanów Zjednoczonych Północnej Ameryki - i to jeden bilet dla jaśnie pani hrabiny, a drugi bilet dla jaśnie pana hrabiego rotmistrza. Nie kazała zakupić biletów powrotnych. Do Ameryki, powiadasz Janie ?! I nie kazali nawet zakupić biletów powrotnych ? I to znów bardzo proste, jaśnie panie hrabio. Nie chcieli więcej wrócić do kraju, gdyż pani hrabina zabrała ze sobą wszelką własną biżuterię - nawet nie zapomniała zostawić biżuterii zmarłej teściowej pana hrabiego. Ho - ho ! Janie! - zawołał hrabia - ty jesteś rzeczywiście morowy chłop. Masz tu czek na 500 zł, gdyż tak wiernego sługi dotychczas nie miałem, a taką wierność należy sowicie wynagrodzić, albowiem nigdy nie wierzyłem w to, że po moim powrocie znajdę wszystko w najlepszym porządku

[G.K.nr 39, z dn.1.10.1993r.]

Franciszek Biernacki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz