piątek, 20 maja 2005

Św. Roch potrzebny i dziś

Figurka św. Rocha czuwa nad Skórczem od początku lat 30-tych, XX wieku. Przedtem stał tu krzyż ufundowany przez tych, którzy przeżyli epidemie cholery w XIX wieku. Ślubowali wtedy pielgrzymować raz do roku do św. Rocha w Osieku, aby podziękować za uratowanie życia. Tak narodziła się idea pielgrzymek, które odbywają się co roku w pierwszą niedzielę po 16 sierpnia
Pierwsi pielgrzymi wyruszali spod krzyża boso i na czczo, nie posilając się po drodze. Kawałek suchego chleba zjadali dopiero po spowiedzi i mszy św. Odpustowej ku czci św. Rocha w OSIEKU. Wierzyli, ze wstawiennictwu tego patrona od zaraźliwych chorób, zawdzięczają ocalenie.

Hagiografia podaje, ze św. Roch urodził się w Montpellier we Francji, w rodzinie zamożnych mieszczan, jako dziecko wymodlone i długo oczekiwane. W młodym wieku stracił rodziców. Idąc za radą Ewangelii rozdał majątek ubogim i pieszo z kijem podróżnym w ręku udał się na pielgrzymkę do Rzymu.

Po drodze we włoskim miasteczku Acguapedate zastał epidemię dżumy. Zatrzymał się tam i usługiwał chorym. W nagrodę za to heroiczne poświęcenie Bóg obdarzył go łaską uzdrowienia. Kolejne 3 lata spędził w Rzymie nawiedzając kościoły, opiekując się chorymi i ubogimi.

W drodze powrotnej do Francji w Pianceza zastał znowu epidemię dżumy. Zaraził się przy posłudze chorym. Po przekroczeniu granicy francuskiej uznany został za szpiega i wtrącony do więzienia, gdzie po torturach zakończył życie. Kult św. Rocha szybko rozszerzył się w Europie. Stał się patronem do wszelkiej zarazy i morowego powietrza, niszczenia te wówczas często dziesiątkowały ludność.

Legenda podaje że w więzieniu, w którym zmarł św. Roch, znaleziono karetkę z napisem: "Ci którzy zostaną dotknięci zarazą a będą wzywać na pomoc św. Rocha jako swojego pośrednika i patrona, zostaną uleczeni. Św. Roch czczony jest również jako patron aptekarzy, więźniów, pielgrzymów oraz jako opiekun zwierząt domowych. Legenda opowiada, że św. Roch miał psa o imieniu Roszek.

Następnego dnia po śmierci świętego znaleziono na jego grobie wierną psinę, także martwą. Tak jak bywało za życia, stanęli razem u niebiańskich wrót. Ogromne zamieszanie wybuchło, gdy okazało się, że św. Piotr nie ma zamiaru wpuścić psiaka do nieba, a Roch nie chciało rozstać się z wiernym przyjacielem.

Ostatecznie dzięki interwencji Boga Ojca wpuszczono oboje. Św. Piotr początkowo trochę się dąsał, ale w końcu stwierdził, że byłoby to niesprawiedliwe, gdyby pies św. Rocha pozostał w niebie samotny. "Jeżeli chcesz abym był w dalszym ciągu oddźwiernym, to wpuść mojego koguta" - zwrócił się do Władcy Niebios.

W ten sposób i kogut znalazł się w niebie. Ale wtedy dopiero rozpoczęło się zamieszanie. Wszyscy święci, którzy kochali jakieś zwierzęta, protestowali głośno i wysuwali rozmaite pretensje. Pierwszy Noe wstawiał się za gołębicą, która przyniosła mu gałązkę oliwną. Eliasz mówił o kruku, który go karmił na pustyni. Baalam chciał biec po oślicę, która prorokowała. "A brat wilk, bracia ptaki i sieroty ryby, co z nimi?" - pytał cicho św. Franciszek.

Pan Bóg stał wśród tego harmideru i uśmiechał się dobrotliwie. W końcu powiedział: " Zwierzęta kochane przez świętych mają w sobie coś więcej niż inne, mają jakby duszę. Każdy z was nich wprowadzi zwierzę, które kochał, które było mu przyjacielem.

Ruszyła do nieba prawdziwa procesja. Zwierzęta cztero i dwunożne, ptaki, a nawet ryby sunęły powoli ku tronowi Boga. A we wszystkich tych zwierzętach była wielka dobroć, która jeszcze jaśniejszym czyniła splendor nieba. Św. Piotr miał już zamykać furtę niebieską, gdy pojawił się Pan Jezus i rzekł: "Zaczekaj, bo nie ma jeszcze wszystkich. Brakuje wołu i osiołka, które ogrzały mnie w żłóbku, gdy byłem malutki". Za chwilę pojawiły się i te zwierzęta, stały przy wejściu i czekały na swoją kolej. Pan Jezus pogłaskał je i powiedział: "Wejdźcie, proszę, bo i dla was jest miejsce w Królestwie Niebieskim". Teraz można było już bramę zamknąć, co też z ulgą św. Piotr uczynił. Tyle legenda.

W Skórczu figurkę, przedstawiającą świętego przyjaciela i opiekuna chorych, ufundowali rzemieślnicy pod przewodnictwem szewca Jana Tubajskiego. Był pomysłodawcą i organizatorem całego przedsięwzięcia, znany z pobożności i gotowości do niesienia pomocy uboższym od niego.

"Wszystko by rozdał dla biednych, taki był" - mówi o nim córka, Helena Nowakowska. Cztery lata temu z jej inicjatywy figurka została odnowiona. Część pieniędzy dali gospodarze z Ryzowia, a resztę dołożył pan Włodarczyk. Postoi jeszcze św. Roch na swoim postumencie przez wiele lat i oby nas bronił przed epidemiami zaraźliwych chorób, ale także znieczulicy na cudze nieszczęście, wzajemnej nieżyczliwości i materializmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz