Było to w roku 1877 w powiecie starogardzkim na Kociewiu.
W tymże czasie żona chałupnika Teofila Biesika z Klanina cierpiała na chorobę dziąseł i próchnicę zębów.
Za namową sąsiadów udał się jej mąż w towarzystwie dwóch przyjaciół do Osieka - należącego wówczas do wójtostwa Błędno - by tam zasięgnąć u tam zamieszkałej "mądrej kobiety" pewnej porady dla swej dobrej żony.
Po obejrzeniu przyniesionego przez Biesika moczu jego żony znachorka oświadczyła, że żona jego jest oczarowana i wydała Biesikowi butelkę z miksturą, przyuczając go, że powinien mieć stale drzwi domu zamknięte na klucz - i dalej - by dokładnie uważał, kto jako pierwszy, po otrzymaniu lekarstwa, żądać będzie wstępu do chorej żony - diabeł na pewno przypędzi czarownicę do jego chaty.
Jeżeli uda się niecnej czarownicy chorą dotknąć lub wyciągnąć z dachu słomkę, lekarstwo nie będzie skuteczne.
Za udzieloną poradę znachorka zażądała dwóch marek - ale ze względu na ubóstwo
Biesika, obniżyła do sumy jednej marki i dwudziestu fenigów.
Przypadkowo - po spożyciu lekarstwa - przyszła do chorej Biesikowej z przyjacielską wizytą sąsiadka, pięćdziesięcioletnia żona chałupnika Ewa Bobkowska, ciesząca się jak najlepszą opinią we wsi , słabowita, ale chędoga w ubraniu i czysta, a daleka od tego, by okazać niesamowite wrażenie wobec osób trzecich.
Bobkowska często odwiedzała chorą. I tym razem przystąpiła do łóżka - głaskając ją po twarzy.
Więc czarownicę odnaleziono i krótko potem dowiedział się cały Klanin, "że Biesikowa została przez Bobkowską oczarowana".
Podejrzenie pogłębiło też to, że lekarstwo otrzymane przez znachorkę, było nieskuteczne; wobec czego udała się Biesikowa w pielgrzymkę do miejscowości N...
Tu miejscowemu proboszczowi zapłaciła za odprawienie w jej intencji mszy św. - trzy marki- i otrzymała od księdza butelkę poświęconego wina jako lekarstwo.
Wino to poprzednio zakupić musiała w miejscowej karczmie za jedną markę.
Zresztą zeznał mąż chorej przed wójtem w Błędnie , że żona i po pielgrzymce do N... nie wyzdrowiała, a w dodatku jeszcze dorzucił się jej kołtun.
Od tego czasu przypisywano Bobkowskiej wszelkie winy za przypadające choroby w gminie Klanin.
Zaś lekarz powiatowy dr Werner ze Starogardu skonstatował na miejscu, że chodzi tu o "krwawą biegunkę - lekkiego stopnia".
Ale w gminie pozostała Bobkowska i w tych wypadkach winowajczynią.
Na przykład : żona chałupnika Joanna Linde lekkie wykręcenie sobie stopy, jako wypadek zapisała na konto Bobkowskiej.
Najagresywniej wobec rzekomej czarownicy zachowała się stołująca u Bobkowskiej sublokatorka, 35-letnia niezamężna Julianna Mokwa. Ostatnia przejawiała - rzadko w tamtej okolicy - niespotykany stopień inteligencji.
Mówiła po polsku i niemiecku, i czytała pismo dwukrotnie w języku polskim.
Egzaminowanie jej ze znajomości spraw religijnych wykazało, że umie "Wierzę w Boga" w języku polskim, "Ojcze nasz" w obu językach. Zaś "dziesięcioro przykazań" nie zna wcale. Wie dokładnie , kto "Pan Chrystus" i "Matka Boska", ale nie wie kto to "Święty Józef". Wie, co to święta "Bożego Narodzenia" i "Wielkanoc", ale nie wie ,co to "Zielone Świątki".
Kobieta ta zachorowała na napady histeryczne i było jej [tak], jakoby chodziło coś w brzuchu i ciągnęło aż do gardła, i to w ten sposób, jakoby miała się udusić. Zarazem czuła w sobie niepohamowany pociąg do umysłowo niedorozwiniętego 25-letniego wychowanka Bobkowskiej.
Był to pociąg, który ona z wielkim strachem i trudem hamowała. Stan ten trwał około 14 dni.
Bobkowska stawiała jej zarzuty, że zbliżała się do chorego chłopaka, zaś Mokwa oskarżała Bobkowską, że ostatnia ma winę za jej stan chorobowy i że została przez Bobkowską oczarowana.
Przyszło do ostrej kłótni, co spowodowało wyprowadzenie się sublokatorki z mieszkania Bobkowskiej.
By zostać oczyszczoną z rzekomego opętania, udała się Mokwa w towarzystwie innych kobiet, między innymi wyżej wspomnianej Joanny Linde , w pielgrzymkę do N...
Gdy proboszcz tamtejszy spostrzegł owe niewiasty, nie pytając nawet o ich dolegliwości , powiedział do Lindowej, która sobie zwichnęła nogę : "Dobrze, że przyszłaś, bo by ci wyjęto kość z nogi" - a do Mokwy : "W ciągu roku byś się udusiła ".
Mokwa żaliła się księdzu, że wszystkie one zostały przez pewną kobietę oczarowane.
Na co ksiądz proboszcz odpowiedział : "Bóg wam pomoże, o ile go będziecie pilnie prosić i czynić to, co wam wskaże".
Później dodał ks. proboszcz: "W niejednych wypadkach mogą pomóc lekarze, ale w tym wypadku pomoże wam Pan Bóg".
Po czym musiały wszystkie przyklęknąć, ksiądz położył każdej ciężki krucyfiks na głowę, pokropił je święconą wodą i pobłogosławił.
Na mszę świętą dała Mokwa przewielebnemu proboszczowi trzy marki, a towarzyszki pielgrzymki po dwie marki. Po opuszczeniu kościoła poczuły one w sobie jakby wielką ulgę w cierpieniach. Linde nawet stwierdziła , że umie lepiej chodzić.
By mieć rzeczywiście przekonanie , że Bobkowska jest źródłem wszystkich nieszczęść , udała się Mokwa w czasie Targów Dominikańskich do Gdańska i tu wstąpiła do budy "czarnoksiężnika". Opowiedziała magikowi o swoim losie.
Ten natychmiast kazał jej patrzeć w podane przez siebie lustro, tzw. "krzywe zwierciadło". Ledwo rzuciła tylko krótkie spojrzenie, z miejsca poznała w nim ... Bobkowską.
Nie dość na tym - udała się jeszcze do żony magika, która jej z kart czytała, w jaki sposób została oczarowana i że Bobkowska podała jej do używania lekarstwo, w którym znajdowało się coś od chorego chłopaka - "to, co posiadają tylko mężczyźni".
Skutkiem ciągłych oskarżeń wobec rzekomej czarownicy były kilkakrotne napady na jej życie.
Linde - która była dwupłciowcem - napadła Bobkowską z widłami, by ją przebić.
18-letnia Żygowska miała czelność Bobkowską w czasie brania wody strącić z kładki do jeziora. Gdy Bobkowska na szczęście wydostała się z wody, Żygowska dobiegała do wsi, opowiadając, że Bobkowska jest prawdziwą czarownicą , gdyż jak wpadła do wody , to wyszła sucho z jeziora.
Wreszcie było to Bobkowskiej już za dużo.
Udała się dnia 8 listopada 1878 roku do wójta w Błędnie - który zarazem pełnił funkcję nadleśniczego - prosząc go o ochronę policyjną.
W czasie dochodzeń , przeprowadzanych przez wójta, Mokwa pozostawała przy swoim, twierdząc, że Bobkowska ją, jak też innych, oczarowała i żąda jej ukarania.
I skończyło się odwrotnie.
Po zamknięciu dochodzeń urzędowych , wójt postawił w Sądzie Powiatowym w Starogardzie wniosek o ukaranie:
Joanny Linde o zamiar przebicia Bobkowskiej widłami, a 18-letniej Marianny Żygowskiej także o zamierzone zabójstwo, przez wrzucenie Bobkowskiej do jeziora Klanińskiego.Obie zostały przez Sąd Powiatowy w Starogardzie surowo ukarane i przez długi czas był spokój w Klaninie.
Ale wiara w czarownice , czary i inne zabobony pozostała u ludzi dalej, aż do dzisiejszych czasów.
Franciszek Biernacki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz