środa, 18 maja 2005

Niesłusznie posądzona jako czarownica

Było to w roku 1877 w powiecie starogardzkim na Kociewiu.

W tymże czasie żona chałupnika Teofila Biesika z Klanina cierpiała na chorobę dziąseł i próchnicę zębów.

Za namową sąsiadów udał się jej mąż w towarzystwie dwóch przyjaciół do Osieka - należącego wówczas do wójtostwa Błędno - by tam zasięgnąć u tam zamieszkałej "mądrej kobiety" pewnej porady dla swej dobrej żony.

Po obejrzeniu przyniesionego przez Biesika moczu jego żony znachorka oświadczyła, że żona jego jest oczarowana i wydała Biesikowi butelkę z miksturą, przyuczając go, że powinien mieć stale drzwi domu zamknięte na klucz - i dalej - by dokładnie uważał, kto jako pierwszy, po otrzymaniu lekarstwa, żądać będzie wstępu do chorej żony - diabeł na pewno przypędzi czarownicę do jego chaty.

Jeżeli uda się niecnej czarownicy chorą dotknąć lub wyciągnąć z dachu słomkę, lekarstwo nie będzie skuteczne.

Za udzieloną poradę znachorka zażądała dwóch marek - ale ze względu na ubóstwo

Biesika, obniżyła do sumy jednej marki i dwudziestu fenigów.

Przypadkowo - po spożyciu lekarstwa - przyszła do chorej Biesikowej z przyjacielską wizytą sąsiadka, pięćdziesięcioletnia żona chałupnika Ewa Bobkowska, ciesząca się jak najlepszą opinią we wsi , słabowita, ale chędoga w ubraniu i czysta, a daleka od tego, by okazać niesamowite wrażenie wobec osób trzecich.

Bobkowska często odwiedzała chorą. I tym razem przystąpiła do łóżka - głaskając ją po twarzy.

Więc czarownicę odnaleziono i krótko potem dowiedział się cały Klanin, "że Biesikowa została przez Bobkowską oczarowana".

Podejrzenie pogłębiło też to, że lekarstwo otrzymane przez znachorkę, było nieskuteczne; wobec czego udała się Biesikowa w pielgrzymkę do miejscowości N...

Tu miejscowemu proboszczowi zapłaciła za odprawienie w jej intencji mszy św. - trzy marki- i otrzymała od księdza butelkę poświęconego wina jako lekarstwo.

Wino to poprzednio zakupić musiała w miejscowej karczmie za jedną markę.

Zresztą zeznał mąż chorej przed wójtem w Błędnie , że żona i po pielgrzymce do N... nie wyzdrowiała, a w dodatku jeszcze dorzucił się jej kołtun.

Od tego czasu przypisywano Bobkowskiej wszelkie winy za przypadające choroby w gminie Klanin.

Zaś lekarz powiatowy dr Werner ze Starogardu skonstatował na miejscu, że chodzi tu o "krwawą biegunkę - lekkiego stopnia".

Ale w gminie pozostała Bobkowska i w tych wypadkach winowajczynią.

Na przykład : żona chałupnika Joanna Linde lekkie wykręcenie sobie stopy, jako wypadek zapisała na konto Bobkowskiej.

Najagresywniej wobec rzekomej czarownicy zachowała się stołująca u Bobkowskiej sublokatorka, 35-letnia niezamężna Julianna Mokwa. Ostatnia przejawiała - rzadko w tamtej okolicy - niespotykany stopień inteligencji.

Mówiła po polsku i niemiecku, i czytała pismo dwukrotnie w języku polskim.

Egzaminowanie jej ze znajomości spraw religijnych wykazało, że umie "Wierzę w Boga" w języku polskim, "Ojcze nasz" w obu językach. Zaś "dziesięcioro przykazań" nie zna wcale. Wie dokładnie , kto "Pan Chrystus" i "Matka Boska", ale nie wie kto to "Święty Józef". Wie, co to święta "Bożego Narodzenia" i "Wielkanoc", ale nie wie ,co to "Zielone Świątki".

Kobieta ta zachorowała na napady histeryczne i było jej [tak], jakoby chodziło coś w brzuchu i ciągnęło aż do gardła, i to w ten sposób, jakoby miała się udusić. Zarazem czuła w sobie niepohamowany pociąg do umysłowo niedorozwiniętego 25-letniego wychowanka Bobkowskiej.

Był to pociąg, który ona z wielkim strachem i trudem hamowała. Stan ten trwał około 14 dni.

Bobkowska stawiała jej zarzuty, że zbliżała się do chorego chłopaka, zaś Mokwa oskarżała Bobkowską, że ostatnia ma winę za jej stan chorobowy i że została przez Bobkowską oczarowana.

Przyszło do ostrej kłótni, co spowodowało wyprowadzenie się sublokatorki z mieszkania Bobkowskiej.

By zostać oczyszczoną z rzekomego opętania, udała się Mokwa w towarzystwie innych kobiet, między innymi wyżej wspomnianej Joanny Linde , w pielgrzymkę do N...

Gdy proboszcz tamtejszy spostrzegł owe niewiasty, nie pytając nawet o ich dolegliwości , powiedział do Lindowej, która sobie zwichnęła nogę : "Dobrze, że przyszłaś, bo by ci wyjęto kość z nogi" - a do Mokwy : "W ciągu roku byś się udusiła ".

Mokwa żaliła się księdzu, że wszystkie one zostały przez pewną kobietę oczarowane.

Na co ksiądz proboszcz odpowiedział : "Bóg wam pomoże, o ile go będziecie pilnie prosić i czynić to, co wam wskaże".

Później dodał ks. proboszcz: "W niejednych wypadkach mogą pomóc lekarze, ale w tym wypadku pomoże wam Pan Bóg".

Po czym musiały wszystkie przyklęknąć, ksiądz położył każdej ciężki krucyfiks na głowę, pokropił je święconą wodą i pobłogosławił.

Na mszę świętą dała Mokwa przewielebnemu proboszczowi trzy marki, a towarzyszki pielgrzymki po dwie marki. Po opuszczeniu kościoła poczuły one w sobie jakby wielką ulgę w cierpieniach. Linde nawet stwierdziła , że umie lepiej chodzić.

By mieć rzeczywiście przekonanie , że Bobkowska jest źródłem wszystkich nieszczęść , udała się Mokwa w czasie Targów Dominikańskich do Gdańska i tu wstąpiła do budy "czarnoksiężnika". Opowiedziała magikowi o swoim losie.

Ten natychmiast kazał jej patrzeć w podane przez siebie lustro, tzw. "krzywe zwierciadło". Ledwo rzuciła tylko krótkie spojrzenie, z miejsca poznała w nim ... Bobkowską.

Nie dość na tym - udała się jeszcze do żony magika, która jej z kart czytała, w jaki sposób została oczarowana i że Bobkowska podała jej do używania lekarstwo, w którym znajdowało się coś od chorego chłopaka - "to, co posiadają tylko mężczyźni".

Skutkiem ciągłych oskarżeń wobec rzekomej czarownicy były kilkakrotne napady na jej życie.

Linde - która była dwupłciowcem - napadła Bobkowską z widłami, by ją przebić.

18-letnia Żygowska miała czelność Bobkowską w czasie brania wody strącić z kładki do jeziora. Gdy Bobkowska na szczęście wydostała się z wody, Żygowska dobiegała do wsi, opowiadając, że Bobkowska jest prawdziwą czarownicą , gdyż jak wpadła do wody , to wyszła sucho z jeziora.

Wreszcie było to Bobkowskiej już za dużo.

Udała się dnia 8 listopada 1878 roku do wójta w Błędnie - który zarazem pełnił funkcję nadleśniczego - prosząc go o ochronę policyjną.

W czasie dochodzeń , przeprowadzanych przez wójta, Mokwa pozostawała przy swoim, twierdząc, że Bobkowska ją, jak też innych, oczarowała i żąda jej ukarania.

I skończyło się odwrotnie.

Po zamknięciu dochodzeń urzędowych , wójt postawił w Sądzie Powiatowym w Starogardzie wniosek o ukaranie:

Joanny Linde o zamiar przebicia Bobkowskiej widłami, a 18-letniej Marianny Żygowskiej także o zamierzone zabójstwo, przez wrzucenie Bobkowskiej do jeziora Klanińskiego.

Obie zostały przez Sąd Powiatowy w Starogardzie surowo ukarane i przez długi czas był spokój w Klaninie.

Ale wiara w czarownice , czary i inne zabobony pozostała u ludzi dalej, aż do dzisiejszych czasów.

Franciszek Biernacki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz