czwartek, 12 maja 2005

Mistrzyni goi rany

W lutym Kasia wygrała mistrzostwa województwa w kolarskich przełajach. Jej brat Piotr był czwarty. 30.04 w Czarnkowie koło Poznania walczyła w wyścigu górskim w Skoda Auto Grand Prix MTB 2005, organizowanym przez Cz. Langa. Była 9. z powodu "defektu" łańcucha.

Wygrały słynne siostry Pyrgies. Ona z łańcuchem w garści biegła z kilometr do boksu, gdzie naprawili. To i tak drobnostka - jedna z zawodniczek zerwała i zgubiła łańcuch, i biegła 9 km. W Czarnkowie najbardziej podobał jej się zjazd ze skoczni narciarskiej. Ależ adrenalina! Jej brat się wycofał, bo miał za dużą stratę czasu do prowadzących.
Im są starsi, tym trudniej. Między startami na rowerze Kasia "amatorsko sobie biega". Niedawno wygrała bieg w Barłożnie, ostatnio w Bobowie, w kat. od 16 do 18 lat, była czwarta (wygrała Natalia Gwizdała z Sumina). Na co dzień kolarka uczy się w liceum w Skórczu. Jej brat w technikum zawodowym o specjalizacji obróbka skrawania w Starogardzie. Oboje marzą o kolarstwie zawodowym, które jest - wydawałoby się - już tak blisko. - Patrzę na takie dobre seniorki, a potem się dziwię, że dotrzymuję im tempa. Ale czy będę kręcić zawodowo? Na razie jeszcze jeżdżę - mówi ostrożnie Kasia. Na zdjęciu dziewczyna ma strupy na kolanie i łokciu, przez co ta dziewczyna o ciekawej urodzie wygląda trochę jak chłopczyca. 3 maja na kryterium ulicznym w Bytowie za szybko weszła w zakręt, pedałem zahaczyła o asfalt i... gleba. Na pytanie, co będzie, jak jej ta sportowa kariera nie wyjdzie, odpowiada, że i tak sport mnóstwo jej dał. Poznała Polskę wzdłuż i wszerz. Bywała na obozach sportowych, np. 10 dni w Szklarskiej Porębie. A przyszłość? Gotować umie (śmiech). To fakt, że przez treningi nie może jeździć na dyskoteki albo często chodzić do koleżanek, ale zawsze jest coś za coś. Praca? A może dzięki rowerowi będzie miała jakiś ciekawy zawód, na przykład przewodnik rajdów rowerowych? Kto wie. Takie usługi być może niedługo będą potrzebne. Teraz nawet do Kościelnej Jani zajeżdżają turyści. Robią zdjęcia kościoła i potem nie bardzo wiedzą, co robić dalej. Często przychodzą też harcerze. Robią zdjęcia, a potem grają z miejscowymi w piłkę. Widać, że w tych ich wycieczkach nie ma planu. Kolarze z rodzinnego klubu "Labon&39;s Family" mogliby planować wycieczki rowerowe i je obsługiwać. Ale to przyszłość. Na razie trening i nauka. I trzeba też poduczyć młodszą siostrę Magdę angielskiego, która chodzi do gimnazjum. - Oj blondynki to są jednak blondynki - śmieje się mistrzyni (ona jest szatynką, siostrzyczka blondynką). Wszyscy się śmieją. - Bo my jesteśmy takie śmieszki - wyjaśnia Kasia.
Tadeusz Majewski

O "Labon&39;s Family" wiecej: http://smetowo.kociewiacy.pl/Artykul123.html
i:
http://smetowo.kociewiacy.pl/admin.php?module=NS-AddStory&op=EditStory&sid=59

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz