czwartek, 19 maja 2005

Jak się mieszka w stolicy gminy

Za ladą - jak na księgarnię przystało - dystyngowana pani, Maryla Plata. Co sądzi o jakości życia w stolicy gminy? Wyjaśniamy zasady oceny. Pani Maryla doskonale rozumie, o co nam idzie.





Załóżmy, że w Zblewie jest już wieczór. Gdzie pani idzie na spacer? Albo jaki spacer proponuje pani gościom, bo - załóżmy - akurat przyjechali?

- Mieszkam przy ulicy Chojnickiej (przedłużenie ul. Głównej - przyp. red.). Na spacery nie chodzę, bo mam ogródek. Ale kiedy po południu czy wieczorem jadę autem Główną, nikogo nie widzę. To są inne czasy. Ruch tu jest do określonej godziny, a potem cisza. Wszystko przez te telewizory i komputery się poprzewracało. Nikt nie ma czasu i się nie chce. A z obcym to od razu jedzie się gdzieś indziej, na przykład do lasu, bo tu, w samym Zblewie, nie ma nic do pokazania.

A gdzieś sobie usiąść na ławeczce, w zblewskim parku, przy fontannie?
- Była przed urzędem fontanna, zieleń, kwiaty, coś w rodzaju rynku, ale teraz jest tam parking. A park? Nie ma. Kiedyś chodziliśmy do tak zwanego "małpiego gaju" przy ulicy Sportowej. Teraz nie ma gdzie usiąść i na coś popatrzeć, bo na co? Kiedy córka wraca z Niemiec, mówi, że nie ma sensu spacerować, bo na Głównej, która przecież jest jakby deptakiem miejscowości, nikogo nie ma... Gdyby spacerowali inni, to już byłoby coś. Jak widać innych, milej się spaceruje.

A może ten deptak po południu nie ma nic do zaoferowania i dlatego ludzie nie chcą spacerować... Właśnie odebrała pani Zblewu dwa punkty. A jakieś inne atrakcje turystyczne?

- Turystycznie to też kiepsko, chociaż jest Twardy Dół.

Ale Twardy Dół, perła Kociewia, krystaliczne jezioro, to nie Zblewo.
- Dla mnie to Zblewo, należy do sołectwa. Jest tam piękne jezioro i dobre jedzenie. Były kiedyś dansingi, ale teraz nie wiem, czy są.

Dobrze, Twardy Dół, przyznajemy punkt... Przyjeżdża ktoś do pani w gości i gdzie pani z nim idzie coś zjeść?
- Feniks jest w miarę dobry na wesela. Do Gramburga może sobie czasem chodzić elita.

Za gastronomię należy jednak przyznać punkt. Jest Feniks, Gramburg, dwa bary... A oferta kulturalna? Jest pani emerytowaną nauczycielką, to zapewne chodzi pani na jakieś wernisaże, imprezy kulturalne, koncerty?
- Są chyba jakieś wystawy organizowane w GOK-u. Jestem tam od czasu do czasu, bo mam problemy z chodzeniem. Byłam na wystawie szopek. Ale GOK to propozycja dla młodych.

Czyli dla pani nie ma propozycji, a przecież młodzi nie są pępkiem świata. A relaks?
- Każdy jest zapracowany, pracuje do 16, 17 godziny, potem zakupy, o 18 obiad, sprzątanie. To kobiety. Mężczyźni też są zabiegani. Brak czasu na relaks i kontakty towarzyskie.

A może brak ciekawych ofert pod pani adresem? Nie przyznajemy punktu. Teraz niech pani opowie o atrakcjach wokół Zblewa.
- Wirty, Borzechowo, Twardy Dół, blisko Płociczno, Wdzydze. Z gośćmi jadę do Wdzydz.

Ale skansen we Wdzydzach to nawet nie jest w gminie Zblewo. Chciałby pani, żeby taki skansen był tu gdzieś blisko?
Oczy pani Maryli zabłysły.
- Oczywiście! Skansen mógłby powstać. Można by pokazać naszą kulturę.

A ludzie, stosunki międzyludzkie...
- Dużo tu ludzi napływowych i to jest wartość. Towarzystwo się miesza. Ja w swoich kontaktach nigdy nie lubiłam być w jednej kaście... Rzeczywiście, jeżeli patrzeć na te relacje międzyludzkie i brać pod uwagę politykę lokalną, to jak wszędzie, widać brak kultury. Ale ja polityką już się nie interesuję.

Ocena łączna w skali od 0 do 10 punktów?
- 6 punktów.

Fot.
Maryla Plata: - I coraz mniej kupują książek. Co idzie? Wszelkiego rodzaju tytuły o papieżu. Przewodnik po Kociewiu mam jeszcze z 1984 r. Raz ktoś chciał kupić, ale nie wiedziałam, jaką podać cenę, bo z tyłu jest napisane 100 zł. Tych starych oczywiście. Fot. Tadeusz Majewski.

Za tygodnikiem Kociewiak - dodatego do piątkowego wydania Dziennika Bałtyckiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz