piątek, 20 maja 2005

Prześwietlenie regałów

W miasteczku nie ma domu kultury, ale kultura ma się tutaj całkiem dobrze.
Zachodzimy do biblioteki, która mieści się w zadbanym poszkolnym budynku stojącym przy berlince. Przy wejściu wita nas odlana w brązie twarz Piotra Sztormowskiego - posła z okresu międzywojennego. Tablica została odsłonięta 5 lat temu.

Joanna Gwizdała, dyrektor biblioteki, przyjmuje nas w miłym, jasnym, przestronnym pomieszczeniu. Biurka, trzy komputery, książek niewiele. Jesteśmy tym trochę rozczarowani, no bo gdzie te książki? Pani Joanna otwiera drzwi do sąsiedniej sali. Na regałach w znacznie niższej temperaturze jak w pierwszym pomieszczeniu stoi około 9 tysięcy pozycji.

Więc to pierwsze pomieszczenie to coś w rodzaju czytelni?
- Tak, to czytelnia. Dzierżawimy jeszcze jako biblioteka od Nadleśnictwa Kaliska budynek, który stoi kilkadziesiąt metrów stąd. Mieści się tam stała wystawa - Przyroda Borów Tucholskich i doliny rzeki Wdy. Będzie czynna od poniedziałku. Są rozmaite eksponaty: zwierzęta i ptaki występujące na tym terenie, minerały, ceramika, zdjęcia. Urządzamy też wystawy pokonkursowe.
W Czarnej Wodzie nie ma typowego domu kultury, ale za to jest ta biblioteka i coś w rodzaju muzeum, niedaleko prywatna galeria rzeźbiarza Michała Ostoja-Lniskiego, w budynku, gdzie mieści się Urząd Miasta, znalazła miejsce kawiarenka internetowa, w kościele także galeria. Całkiem nieźle z tą kulturą na granicy Kociewia... Czy czuje pani, że mieszka na granicy Kociewia?
- Pracuję w tej bibliotece 10 lat, mieszkam w Czarnej Wodzie, ale tego nie czuję... Tak w ogóle Czarna Woda nie kojarzy mi się z Kociewiem. Ludziom tu mieszkającym również. Owszem, jest tu parę osób, którzy się tym zajmują i próbują promować Kociewie.
Co ludzie teraz czytają?
- To, co chcą. Robimy od czasu do czasu ankiety. Poza sami czytelnicy mówią nam, co chcieliby czytać. Ale kupujemy również i to, co uważamy za słuszne. Przecież na zakup określonych tytułów ma też wpływ osobowość szefa biblioteki. Na przykład przez te 10 lat nie zakupiliśmy żadnych Harlequinów (co nie znaczy że ich nie mamy - przeważnie dostajemy od czytelniczek po przeczytaniu w darze).
Ciekawe, osobowość szefa a charakter księgozbioru... Jacy są pani ulubieni autorzy?
- Bardzo lubię biografie, Remarqua, Kunderę, Marqueza...
Lubi pani biografie. A ma pani biografię papieża Jana Pawła II?
- Są chyba w tej chwili trzy. Ale brakuje innych pozycji, które napisał papież.
Czytała pani Kod Leonarda Da Vinci - numer 1 na liście światowych bestselerów?
- Czytałam. Dobrze napisany kryminał. Miało to być szokujące i jest. Nic więcej.
A czy są w bibliotece dzieła Lenina czy Stalina? Badamy to w różnych bibliotekach.
- Zostały dawno wycofane. Chociaż mogły być jako ciekawostki dla niektórych osób.
A jest "Timur i jego drużyna"?
- Jest.
Ilu mam pani czytelników?
- 520. Na około 3000 mieszkańców Czarnej Wody to mało. Z tego połowa to młodzież, która czyta lektury oraz panie czytające romansidła. Mało, ale ludzie nie mają czasu na czytanie. Mamy na to dowód. Osoby, które utraciły pracę w Zakładzie Płyt Pilśniowych, zapisały się do naszej biblioteki. Znalazły czas na czytanie. Zostały do dziś.
Czyli połowa czyta z konieczności, bo to lektury. A reszta? Czytają Sienkiewicza, Orzeszkową czy Żeromskiego?
- Jednostki.
Czy to nie niepokojące?
- Dobrze, że czytają cokolwiek. Czytają dzieci i mamy, które kiedyś przychodziły czytać jako dzieci.
A poezję czytają?
- Pomijając młodzież, która czyta lektury, to gdzieś 20 osób. Największym powodzeniem cieszy się ksiądz Twardowski.
Załóżmy, że pojawia się książka jakiegoś nowego poety, może nawet lokalnego. Ma szansę, żeby ktoś go tutaj wypożyczył?
- Bez promocji nikt nie przeczyta.
Ta promocja może być w mediach, ale pani też może promować...
- Tak. Wiele osób przychodzi i nie wie co chce, wtedy my staramy się tak dobrać mu książkę, żeby przyszedł następny raz.
Ma pani komputery z programu Ikonka. Podłączone do internetu. W wielu bibliotekach służą do gier. Bibliotekarki starej daty nie bardzo wiedzą co z tym fantem zrobić, bo przecież biblioteka to oaza ciszy i spokoju, a tu nagle hałas, strzelają na monitorze. Ale u pani jest cisza...
- Tu komputery są bardzo pomocne. Czasami jest tak, że nie mamy jakiejś pozycji w bibliotece, wtedy można znaleźć to w internecie. Można też coś wydrukować. Jest opłata - 2 zł za godzinę, bo program Ikonka owszem, dał nam komputery, ale dostęp do internetu musieliśmy sami załatwić i opłacamy comiesięczny abonament. Gier tu w ogóle nie instalujemy. To jest czytelnia internetowa i do tego ma służyć. Jeżeli ktoś chce sobie pograć, to odsyłamy do kawiarenki internetowej, która mieści się przy Urzędzie Miasta.

Foto
Dyrektor biblioteki Joanna Gwizdała wypożycza książkę Katarzynie Hallmann. Podczas naszej rozmowy do biblioteki przyszło kilka osób. Dobrze, że czytają cokolwiek - powtórzmy za panią Joanną. Fot. T. Majewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz