niedziela, 15 maja 2005

Impresje reporterskie

Postawiłem sobie ambitny plan - objechać od rana do wieczora powiat po jego granicy. Ale tuż przed wyjazdem przypomniało mi się, że przecież w tę niedzielę w Osiecznej przebywa Robert Korzeniowski. No to dalej, na Osieczną.

To jest chód proszę pana
czyli anatomia imprezy

Jest Rok Kociewski. Warto więc w ten Rok wreszcie wypromować powiat. Jego walory turystyczne. Są. Powiat starogardzki jest trochę jak Polska. Tak o nim myślę. Wszystkiego mamy po trochu. Gmina Skarszewy to takie jakby nasze góry (duże wzniesienia i głębokie jeziora); gmina Zblewo - małe nasze Mazury - myślę tu o Borzechowie i okolicach, gmina Kaliska - jakby Bieszczady z tymi swoimi Dunajkami, Bartlami, Cieciorkami; gmina Czarna Woda i Osieczna - jakby centralna Polska - nizinna, płaska, leśna; gmina Lubichowo - Białostockie, lasy, daczowiska; gmina Osiek - niech będzie, kawałek morza (Kałębie - tzw. Morze Kociewskie); gmina Skórcz - wybitnie rolnicza; niedoceniana gmina Smętowo - melancholijne, szerokie przestrzenie, ale nie płasko, i puste szosy - raj dla rowerzystów; gmina Bobowo - teren dla konnych. Itd. Każda z gmin ma swoje imprezy. Każda może coś zaproponować dla konnych, cyklistów, pieszych, historyków sztuki, a nawet ornitologów. Imprezy. Nieraz powstają one przypadkowo, wymyślone przez osoby prywatne. Tak powstał - za sprawą Wojtka Cejrowskiego Ciemnogród, tak powstał Gospel - za sprawą ks. Zdzisława. W Osiecznej też wzięło się z prywatnej przyjaźni - olimpijczyka Roberta Korzeniowskiego i tutejszego nauczyciela wuefu Stanisława Stosika.

Sucha jak pieprz

Gmina Osieczna jest zawsze sucha jak pieprz. Nawet po deszczu. Deski domów, piach drogi, łąka - wszystko to jest suche. Sama miejscowość wydaje się nudna. Płasko, sennie, nie bardzo

wiadomo, gdzie się jest. Wszędzie stąd daleko, a zwłaszcza do Starogardu. Jak nie uporządkują szosy przez Osowo Leśne z Borzechowa, to Osieczna odseparuje się w końcu od powiatu, bo ma teraz przez Krówna lepszy asfalt ze Śliwicami i Czerskiem.

Czas mszy

Wcześnie jeszcze. Czas mszy. Ludzie jak teraz wszędzie - nie mieszczą się w kościele i stoją również pode drzwiami. Czy aby taka msza zostanie im zaliczona? Bóg jeden to wie. I trochę za dużo jak na mój gust samochodów pod kościołem. Auta METALIC kłócą się z idącą jak po sznurku od figury Chrystusa do drzwi świątyni wysadzaną brzózkami aleją, kłócą się z tym tutejszym suchym spokojem.

Meta

Przed szkołą wieszają na płocie dekoracje. Na placu szkolnym samolot - ku pamięci lotników. Biorąc pod uwagę typ odrzutowca - faktycznie ku pamięci. Szkoła, podstawówka, ma w nazwie Lotników XX-lecia czy coś takiego. Na ulicy naprzeciw budynku Urzędu Gminy, który kiedyś mieścił zapewne wszystkie gminne instytucje, stoi META. Jak w telewizji na zawodowym wyścigu kolarskim - META BRAMA, popstrzona reklamami sponsorów. Tak to w Osiecznej widać GLOBALIZACJĘ. Tu i tam jeszcze jakieś poprawki, kilku strażaków, kilku innych organizatorów.

Osieczna a Bałtijsk

Msza trwa. Mistrz Korzeniowski zapewne śpi w domu swojego przyjaciela - tutejszego wuefisty, z którym biegał na poważnych zawodach. Ktoś mi o tym mówi. Mistrz odbył daleką podróż i odpoczywa, bo nawet mistrzowie też muszą odpocząć. W Gminnym Centrum Informacji dostaję płytę CD - DEMO gminy. Nowoczesność. Możesz stąd skontaktować się z każdym zakątkiem świata. Dla porównania - 2 lata temu byłem w Bałtijsku. "To jest nasz kurort jak wasz Sopot" - mówił mi jakiś urzędnik. Chciałem wysłać maila, ale nie mieli nigdzie internetu. Daleko im do Sopotu. Do Osiecznej nawet. - Poproszę COLĘ - mówię w sklepie. - I sznekę z glancem. - To AMERYKANKA z glancem - poprawia ekspedientka. Będzie miała dobry utarg. Ale na razie spokój.

Coś za coś

Jest pani wójt Barabara Tomczak. Chwilę rozmawiamy u niej w biurze. To druga co do wielkości impreza w gminie po Mistrzostwach Świata w Kapele w Szlachcie. W skromnie wydanym (KSERO) folderze gminy promuje się jeszcze jakiś szalony rajd samochodowy. Ale w ubiegłym roku nie było. Są opory ze strony ekologów. Cóż, coś za coś. Albo hałas, albo cisza, albo najczystsze w województwie powietrze - jak nam mówił kiedyś dr Barszcz - albo spalinki.

Nagrody są tutejsze

Nadjeżdża pierwszy autobus. Wysypują się dzieciaki. Jeszcze to wszystko rozwija się jak na zwolnionym filmie, ale stopniowo coraz szybciej, szybciej. Ludzie opuszczają kościół. Niektórzy odjeżdżają, inni zostają i tak teren wokół budynku Urzędu Gminy powoli się

zapełnia. Z boku budynku, od strony wejścia na salę byłego GOK-u, scena. Obok niezwykła ekspozycja nagród. Niezwykła, bo tyle ich i nietypowe. Oni tu znaleźli znakomity sposób na te nagrody. Podobnie jak w Szlachcie na Kapele są nimi wyroby tutejszych firm. Nie trzeba pieniędzy, żebraniny o kasę od sponsorów. Na ścianie budynku LOGA firm sponsorskich i rozmaitych PATRONÓW MEDIALNYCH i niemedialnych.

Luzem książki

Sala po byłym GOK-u. Zaskakująco duża, ze sceną, dechy podłogowe, dobre na tenisa stołowego. Jakaś młodzież przyczepia do drewnianej kratownicy kartki z napisami

SPONSORÓW nagród. Wzdłuż krawędzi sceny leżące że tak powiem luzem książki. Będzie ich chyba z tysiąc. Co tu robią? Co robi tu Hanka Sawicka, proza Głowackiego, co robi opasły tom Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie - o partyzantach AK, i mnóstwo prozy i starych poradników typu jak zbić karmnik dla sikorek? Co robią. O tym później.

Przyjeżdżają zespoły
Na zewnątrz już poważny ruch. Z kolejnego pojazdu wysiada orkiestra. Mundury granatowe, jak z Pinczyna. Ale to nie może być. W Pinczynie nie grają saksofonistki, których w tym
zespole jest kilka. Patrzę na pagony, napisy - OSP ze Śliwic. Proszę, proszę. Nie mówiłem, że te kontakty z sąsiadami niebezpiecznie się zacieśniają? Do tego informują, że dojedzie jeszcze jakiś zespół taneczny - też ze Śliwic. Ale po chwili podają - będą też nasi z Lubichowa - Lubichowskie Kociewiaki i zespół CZIRLIDEREK.

Puszki - zgniotki

Jest już tłum. Człowiek z Radia Gdańsk wyjaśnia co i jak. Ma gadane, wiadomo radiowiec. I widać, że z wielkiego miasta. Ale później się okaże, że to Włodek Machnikowski, nasz człowiek, rodem z Osowa Leśnego. To on prowadzi imprezę. Rozdają też kartki z programem i ten niezbyt udany FOLDEREK gminy - nie czepiam się, ale jest to czarno-biały. Przy scenie wielki pojemnik. Co i raz ktoś podchodzi i wrzuca pogniecione puszki. Jak te czasy się zmieniają. Kiedyś takie przywiezione z Zachodu puszki po piwie stawiało się na półkach w dobrych domach jako dekorację. Teraz zgniotki trafiają do skrzyni. Urocze panie wydają za to jakieś kupony. Będzie loteria.

Mistrz i aktor

Zajeżdża. Mistrz. Ten dres. Dyskretnie elegancki, zgaszony w kolorach, podobnie i jego samochód. Dres - niby nic, ale ile człowiek by dał za taki dres z napisem POLSKA! Korzeniowski idzie na scenę z przyjacielem. Wita go pani wójt. Mistrz czuje się swobodnie, pewnie, mówi płynnie, podchodzi do widowni, daje - jak potem przez cały czas - SHOW.
Mistrz to mistrz - trochę aktor. Za mistrzem przesuwają się jacyś ludzie w garniturach. Goryle, obstawa? Nie, ale coś pokrewnego. Panowie z firmy ubezpieczeniowej. No tak - jak się rozejrzeć się dookoła, to LOGO tej firmy jest w wyeksponowane w wielu miejscach. Smutni ludzie bujają się koło mistrza jak obstawa. Ludzie od reklamy. - Gdzie pan ubezpieczony? COMMERCIAL? Pfff... Niech pan zobaczy, jak stoją w internecie. Drugi filar to tylko u nas. Niech pan się do nas przepisze.

Nogi muszą iść

Zaczyna się SHOW sportowy. Najpierw bieg najmniejszych. Ledwo co stanęli na nogach, a już zmuszają do biegu, konkurencji, do walki. Biegnij mały, biegnij, bo inaczej sobie nie poradzisz w życiu. Wygrywa jakiś malec. Tata, ostrzyżony na amerykankę z glancem (po naszemu SKIN) nie może uwierzyć. Przez kilka minut ściska dzieciaka i powtarza - "wygrałeś, wygrałeś". Po twarzy małego widać, że jeszcze się nie orientuje, co to znaczy.

Potem następne konkurencje - w innych kategoriach wiekowych. Mistrz robi rozgrzewki. Chód. Dziwna sprawa. Nogi chcą biec, a muszą iść. - To jest chód, proszę pana - udziela reprymendy nasz człowiek z radia. Dziewczynka, chodziarka (od chodziarz) - zwyciężczyni jednego z chodów udziela pierwszego w życiu wywiadu do RADIA, MEDIÓW. Pierwszy w jej życiu, oby nie ostatni. A teraz marsz OPEN. Korzeniowski namawia wszystkich. Starych i młodych, panie i panów. Za wyjątkiem tych w szpilkach. W tłumku chętnych - stosunkowo niewielu się decyduje - staje poseł Edmund Stachowicz. Pracowity człowiek, trzeba przyznać.

Wszędzie aparaty

Stoję w tłumie. I nagle to spostrzeżenie, i myśl, która później będzie się potęgować. Grupki startujących są stosunkowo niewielkie, a ten cały tłum widzów jest uzbrojony w ŚRODKI MASOWEGO UWIECZNIENIA. W stosunkowo wąskim polu widzenia, bo spoglądam zza

pleców, naliczyłem ponad 20 aparatów i kamer. Do tego nagrywa TELEWIZJA, program pójdzie wieczorem. Oprócz amatorów z tandetnymi COMAPKTAMI (IDIOTEN APARATAMI) sporo aparatów cyfrowych. Kilku z mediów prasowych ciągnie z CYFRÓWYCH seria za serią. Miliony PIKSELI. W sumie to chyba co trzecia osoba robi tu za fotomajstra - od rodzinnego po zawodowego. I od tego momentu towarzyszy mi uczucie, że samych bohaterów jest tu niewielu, widzów też. Tu są bohaterowie medialnego spektaklu i pełno środków przekazu. Coś się dzieje nie po to, żeby się z tego cieszyć w momencie trwania zabawy, a po to, żeby to uwiecznić.

Tsunami tytułów

Podobnie jest na scenie. Pracują aparaty. Zespół ze Śliwic prezentuje układy choreograficzne. Jest wesoło. Zanurzam się w cień sali. Już wiem, po co te książki. Są do kupienia za złotówkę (książka za 1 zł!). Zofia Ebertowska, dyrektor biblioteki, zaskakuje stwierdzeniem, że ma jeszcze na stanie 23 tysięcy książek. Dużo, bardzo dużo. Dla porównania w Czarnej Wodzie jest z 10 tysięcy. Ale sporo z tego to chłam i po inwentaryzacji zostanie z 15 tysięcy. Wiele książek jest zaczytanych, wiele nieaktualnych. Idziemy wzdłuż zwałów książek. Tsunami tytułów.

Nieczytane nazwiska. Jak na karcie książki przez 5 lat nie ma śladów wypożyczenia, to należy ją oddać do innej biblioteki albo tak jak tu, za 1 zł. Zapomniani autorzy nie mogą zalegać na półkach, bo dochodzą nowe książki. Z pieniędzmi na nie nie jest tak źle. Pani Ebertowska dostała w ubiegłym roku książek za 7 tys. złotych. Książka - jej zdaniem - dzisiaj pełni przede wszystkim rolę informującą. Ma tu ze 300 czytelników, z czego szacunkowo około 30 studentów (licząc też tych zaocznych). W takiej bibliotece można się zorientować, jaki autor nie idzie. To dla niego jakby druga śmierć. Nie ida nawet za złotówkę. Tylko szkoda mi tych z Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie.

Czarny Specjal

Pachną kiełbaski. Idzie piwo. Dzień dobry dla gastronomików. W wielkiej skrzyni FULL.
Anna Czaja - nauczycielka polskiego i dyrektor szkoły Irena Szczepańska wyjaśniają zasady zabawy. Dzieciaki zbierają puszki przez cały rok i potem oddają na skup. Podobnie jest w innych klubach Korzeniowskiego. Potem jakaś firma losuje i jakiś klub wygrywa pieniądze. Osieczna na przykład wygrała w zeszłym roku ponad 10 tys. złotych na sprzęt sportowy. Puszek w skrzyni jest w tej chwili ponad 6 tysięcy. Zgniotki prawdę mówią co do tutejszej preferencji - numer jeden czarny SPCJAL, numer dwa - Lech.

Mistrz rozdaje autografy

Kolejka pod namiotem. Mistrz rozdaje autografy. Po każdym autografie koniecznie zdjęcie z olimpijczykiem. Aparaty, aparaty. Będzie pamiątka. Znajomy z profesjonalnym cyfrowym NIKONEM. Robi dziesiątki tysięcy zdjęć. Jest tu często, to jego strony. Przymierza się do opracowanie WIRTAULNEJ mapy turystycznej regionu. Mistrzowi asystują panowie w garniturach od ubezpieczeń z II filaru. Jaki jest sens ich pracy? - Bo to mistrz - śmiech. - Trzeba trzymać się mistrza. Mistrz to najlepsza gwarancja SKUTECZNOŚCI REKLAMY.

Idzie koń
Place przy UG dość szybko pustoszeją. Po asfalcie, po którym jeszcze niedawno biegli i maszerowali ludzie, jedzie drobne chłopię na koniu. Koń też prezentuje swój chód. Chód... dziwna konkurencja. Bieg jednak jest ciekawszy. I na serio. Weźmy książkę O dwóch takich co ukradli księżyc. Nawiasem mówiąc, warto tę książkę odkurzyć, znaleźć pierwsze wydanie, kupić gdzie tylko można. Niedługo będzie bestsellerem. Książka o premierze i prezydencie. Ależ ten Makuszyński był przewidujący. Wieszcz. Jest w niej taki rozdzialik o miasteczku zakochanym w biegu. Może tamta konwencja byłaby lepsza? Bieg dookoła grodu koniecznie o I miejsce. Sport bez walki to dziecinada. Jacek i Placek - ps. Jarosław i ps. Lech w tej książce się, o ile pamiętam, podmienili i wygrali. Czy będą się podmieniać i teraz - prezydent z premierem? Tamten bieg w książce to były emocje, walka, żadnych zdjęć ku pamięci, żadnych aparatów cyfrowych. Autentyzm przeżywania zdarzenia, a nie przeżywania uwieczniania zdarzeń.

Ostatni strzał

Czas wracać. Z kamiennego murka widać już opustoszały placyk przed UG. Chociaż nie. Jest jedna osoba. Na cokole kamiennej figury, upamiętniającej COŚ TAM COŚ TAM siedzi chłopczyk i wcina CHEESBURGERA czy jakiś inny FAST FUD. Śmiesznie to wygląda. Nie można spłoszyć. Jeden gest i nie koniec z autentyzmem. On musi być zajęty tylko wcinaniem, nie może spojrzeć. Wszystko trzeba teraz robić bardzo powoli, powoli, bo to jest polowanie. Wyciągam ostrożnie z futerału aparat, nastawiam ZUM, zbliżenie, tak, tak, teraz żeby ręka nie zadrżała. I jest! Strzał. Który to już? Patrzę na licznik. No tak, blisko końca. Jestem zadowolony. Zrobiłem na tej imprezie 178 zdjęć? Oczywiście to żaden rekord, ale zawsze coś.
Tadeusz Majewski

Dużymi literami zaznaczono wyrazy, których na podobnej imprezie ze 20 lat temu nikt by nie używał. Tak to nam się zglobalizowało i znowocześniało nawet w języku.



Impresje 1
Chyba jeszcze nie wie, co to zwycięstwo. Fot. Tadeusz Majewski
Impresje 2
Jej pierwszy wywiad. Fot. Tadeusz Majewski

Impresje 3
Krótka trasa, a dała w kość. Foto. Tadeusz Majewski
Impresje 4
No to idziemy
Impresje 5
Rozciąganie przed startem do marszu OPEN. Fot. Tadeusz Majewski
Impresje 6
Ta książka, podobnie jak i inne za złotówkę, nie miała czytelników - mówi dyrektor biblioteki Zofia Ebertowska
Impresje 7
Każda duża impreza tworzy łańcuszek innych imprez i występów. Na zdjęciu Lubichowskie Kociewiaki z Piotrem Chrapkowskim z zespołu Leszcze. Fot. Tadeusz Majewski
Impresje 8
W skrzyni króluje czarny Specjal.
Impresje 9
W kolejce po autograf mistrza. Fot. Tadeusz Majewski
Impresje 10
Ostatni strzał. Fot. Tadeusz Majewski
Impresje 11


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz