piątek, 20 maja 2005

Jak się żyje w Zblewie

Na ewentualnym rynku chcą, co zrozumiałe, targowiska. Ale przydałoby się i to drugie. Nie da się niestety połączyć jednego z drugim.
W miejscu, gdzie widzielibyśmy rynek, od 3 lutego jest otwarta apteka "Przyjazna" (trzecia w tej miejscowości) Magdaleny Tarakan. - Jestem za tym - mówi pani Magda - żeby nadal było tutaj targowisko, bo dzięki temu przechodzi więcej osób.
A co na to jej tata, Kazimierz Rachwał, który pracuje przy elewacji?
- Nadzoruję powstające tutaj budynki - zaczyna pan Kazimierz. - Aptekę córki też nadzorowałem i wybudowałem.

Ale my w sprawie ewentualnego rynku i oceny jakości życia...
- To wszystko tutaj powinno przybrać kształtu. Targ, skwery, krzewy, fontanna, chodniki, droga, parking, tereny zielone, uliczki. Aż się prosi. Ważny jest ruch i oświetlenie.
Widać, że pan Kazimierz chciałby "ożenić" targowisko z klasycznym rynkiem, czego nie da się zrobić.

A są tu jakieś inne miejsca, gdzie można by sobie odpocząć, na coś popatrzeć, coś zjeść?
- Nie ma. Gramburg na peryferiach, gdzie indziej nie ma odpowiedniej czystości i jakości. Kto to widział, żeby kawę podawać w szklance? Aż się prosi o elegancki, porządny bar. Po 15.00 miejscowość wymiera. Sklepy zamknięte, nikogo nie ma.

A ludzie? Zgodzą się?
- Środowisko jest skłócone. Zdążyłem to tutaj podpatrzeć, bo ogólnie stąd nie pochodzę. I nie ma współpracy - gmina - szkoła - parafia. Młodzi nic tu nie mają. Stary dom katechetyczny mógłby być wykorzystany na to, czego nie może zrobić GOK. Przydałby się energiczny, wysportowany ksiądz, który by coś tu zmienił.

Ocena?
- Ledwie bym dał 4 punkty.
Sumujemy punkty: w księgarni - 6, w przedszkolu - 7, tutaj 4. Razem 17. Średnia - 5,66. Przypomnijmy - Czarna Woda - 8.
Przepytywali Tadeusz Majewski i Marek Grania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz