poniedziałek, 23 maja 2005

Na Piernika Górce

Witold Piernicki co roku zaskakuje nas jakimiś dziełami, które wystawia na wzgórzu przed Skórczem przy szosie ze Starogardu. Wzgórze nawet ma nazwę - Piernika Górka.


- Tak to nazywają, a ja się wcale nie obrażam. Nawet mi się to podoba - mówi pan Witold.
Trzy lata temu na górce stały wielkie druciane zwierzęta, które miały klientom służyć za szkielety pergoli. Tu i ówdzie je kupowano, ale nie dało się z tego żyć. Dwa lata temu Piernicki wziął się za rzeźbę w drewnie, szkoda że z założenia ogrodową, bo wiele jego dzieł mogło z powodzeniem zdobić niejedną galerię sztuki. A co w tym sezonie?
Na Piernika Górce wyrasta drewniany domek - z "bawolim oczkiem", ozdobnym erklem od frontu, z trzciną na dachu. Wymiary? 4 na 5 metrów, jest i mieszkalne pięterko.
- To reklama moich umiejętności - mówi artysta, rzemieślnik, wcześniej rolnik, który wpadł w "pułapkę Balcerowicza". - Jeżeli ktoś sobie zażyczy, to mu taki domek postawię. Ale ten domek nie jest tylko "reklamówką". Będzie w nim galeria z moją twórczością.
Coraz częściej w naszych objazdach słyszymy, że nasz powiat powinien mieć tak zwany żywy skansen (repliki kociewskich chałup, w środku eksponaty, wypiek chleba, dojenie np. kozy na oczach gawiedzi, czyli turystów, wypalanie garnków jak to kiedyś bywało itp.). Czy podjąłby się pan zaprojektować i zbudować taki skansen?
- Gdyby było takie duże zlecenie, to od razu zakładam firmę! - zapala się pan Witold. - To dopiero wyzwanie. Budowa tego domku to dla mnie drobnostka.
D.S.

1. Witold Piernicki po raz pierwszy kładzie strzechę na domek. Fot. Tadeusz Majewski.

2. Artysta i koń. Zwierzę jak żywe, prawda? Fot. Tadeusz Majewski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz