środa, 4 maja 2005

Boczniaki czas zacząć

Polska staje się potentatem w UE w produkcji pieczarek. Gorzej chyba jest z boczniakami, bo nie można ich kupić nawet w Starogardzie.


Jako jedyny w naszym powiecie boczniaki hoduje (powinno być chyba - uprawia) Tadeusz Szrajber z żoną Zofią. - Zajmowaliśmy się hodowlą grzybów już w 1979 roku. W Skórczu mieliśmy specjalne tunele na boczniaki. Mamy z żoną uprawnienia. Tę hodowlę w Zblewie mam od 1992 roku. Jestem na rencie, ale muszę coś robić, bo z samej renty pieniędzy jest za dużo, żeby umrzeć, a za mało, żeby żyć. Zacząłem od hodowli świń, ale raz pękł promiennik i cały dobytek, 250 sztuk tucznika, się wyczadził. Na razie nie mam za dużo pni, niecałą setkę, ale przez lato mogę mieć i 600. W tych pomieszczeniach się zmieszczą.
Z boczniakami było różnie. Raz zbyt był, raz nie było - zauważamy. - Teraz jesteśmy w Unii Europejskiej i podobno biorą każdą ilość.
- To prawda, do UE mógłbym sprzedać wszystko, ale problem jest z pośrednikami. Najgorsi są ci biznasmeni w podartych koszulach. Tak ich nazywam. Przyjeżdżają, chcą tonę, a potem nie płacą. Lepiej więc sprzedawać na miejscu.
Ale w Starogardzie nie ma...
- Ja tam nie jadę, bo jak wezmę z 60 tacek, to może zwróci mi się przejazd. W Starogardzie nie ma, bo brakuje kupców.
Co???
- Kiedyś byli kupcy, a teraz są ekspedienci. Taka na przykład jest z nimi rozmowa w sklepie: - "Pani Bogusiu, weź pani boczniaka". Ona: - "Nie, nie wezmę. Co to w ogóle jest, boczniak?". Już wychodzę, a w drzwiach pojawia się jakiś człowiek. "O, Boczniak! - mówi - Sprzeda mi pan? Proszę trzy tacki". I tak sprzedałem 20 tacek w drzwiach sklepu, pod okiem pani Bogusi. Kiedyś byli stali odbiorcy. Zajeżdżało się, kilkunastu brało. Teraz ekspedientka nie wie, co to jest i nie chce. A to lepszy grzyb niż pieczarka. Przepisów na jego przyrządzenie jest ponad sto.
A ile pan tego zbiera?
- Od momentu posiania do zebrania mija 10 tygodni. Owocuje raz na dwa tygodnie.
To chyba prosta hodowla. Może tak rozpropagować ją na Kociewiu?
Pan Tadeusz się śmieje. Kiedyś tak mówili - łatwo, w piwnicy, wystarczy słoma. A on przy tych grzybach zdrowie stracił.
- Uśmiałem się, jak w serialu "Plebania" ktoś powiedział: - "Załóż hodowlę grzybów, bo z tego jest kasa". Wydaje się proste. Pnie ze sprasowanej, czystej słomy, temperatura - od 13 do 18 stopni. Do tego odpowiedni budynek. A te grzyby wchodzą przecież w ściany i w drewno. Z ich powodu musiałem ściąć brzozę, bo ja zaatakowały. No i praca.
Ale w pana interesie leży, by było tutaj więcej hodowców. Wtedy kilku by produkowało, a jakaś firma odbierałaby na Zachód.
- Żeby powstało stowarzyszenie, musieliby być hodowcy z uprawnieniami, również do handlu.
Unia teraz sypie pieniędzmi na rozbudowę takich hodowli. Nie skorzysta pan?
- Dotacje są, ale ja nie chcę, bo gdzie to sprzedam? Duża hodowla, duże problemy. W tym interesie, juz na dużą skalę, musi być cykl zamknięty - jedne grzyby wschodzą, drugie dorastają i się je ścina. To mnóstwo pracy. Poza tym eksport na Zachód nie jest tak opłacalny, jak o tym piszą. Grzyb w Niemczech kosztuje 4 euro, a hodowca, jeżeli dostanie 80 eurocentów, to będzie dobrze. Ja wolę sobie tylko dorabiać, bo żyć z tego ciężko.

Na podstawie tygodnika Kociewiak - piątkowe wydanie Dziennika Bałtyckiego

Boczniaki - Specjalistyczne Gospodarstwo Rolne - Uprawa Podłoża i Grzyba Boczniaka - Zblewo, ul. Pinczyńska 78, tel./fax (058) 588 34 48, kom. 608430463

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz