- Ja jo ze Śloska. Tu mnie mają za obca, ino chop był swój, bo stąd pochodził. A ja je cudza - śmieje się Elżbieta Serocka, która prowadzi wraz z synem kwaterę agrotustystyczną w Kasparusie.
Czekamy na jej syna, który pojechał w pole robić porządki, bo "znowu bobry zrobiły rompel pompel".
Rompel pompel
Dyskutujemy o szansach kwatery, leżącej przecież w niezwykłej miejscowości. Sukces takiej kwatery - podpowiadamy - to, oprócz wspaniałych walorów okolicy - dobre jedzenie, najlepiej regionalne, kociewskie. Na to pani Elżbieta się obrusza: - Co to je za kuchnia?! W jednym garncu się wszystko warzy i mówió na to ajntop.
No to niech pani proponuje w waszej kwaterze dania śląskie. Tu przyjeżdża sporo gości z tam-tych stron. Jak będzie wyglądał śląski obiad?
- Niedzielny obiad śląski to je roloda (zrazy), kluski śląskie i czerwona kapusta, i zuza - sos, który musi być brunatny, a nie biały, ze śmietano. Musi być też swój makaron i elegancki rosół. A bez tydzień to żur śląski. Ale zakwas musi być zrobiony ze śrutu... Ale co tam regionalne. Chop by mój powiedział: "Dej ty coś porządnego, szynki nakryj".
Życzymy powiedzenia w sezonie.
D.S.
Elżbieta Serocka: Na Śluskó też mówią aintop. To z niemieckiego - jeden garnek. Fot. Dorota Skolimowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz