czwartek, 5 maja 2005

. Nie mam czasu się nudzić.

Hmm, emerytura Co teraz robić? Króliki, gołąbeczki, może wędka? Edward Roliński z Frący jeździł 15 km rowerem na ryby do Osieka. Wstawał o godz. 2, 3 w nocy. Miał też i króliki. Kilka lat temu zaczął układać... puzzle. Początki niewinne. - Wnuki układały, ja pomagałem. Dziś bez nich nie wyobrażam sobie życia. Pierwszy karton z 600 elementami kupiłem sobie sam. Teraz kupują przy każdej okazji dzieci i wnuki - z coraz większą ilością elementów i coraz drobniejsze - mówi pan Edward. - Obecnie tych kartonów ma dwanaście.
Wszystkie moje puzzle
Na korytarzu wisi kolorowy obraz. Pan Edward ułożył go z 3 tysięcy elemencików. To jego chluba.
- W marcu na urodziny dostał od wnuczki Ani puzzle z 2 tysiącami elementów. Były bardzo trudne. Układał do Wielkanocy całymi dniami. Aż krzyczałam na niego - wtrąca jego żona. - ... Denerwowałam się, że jemu tak źle wychodzi. Zawsze mnie to układanie wciągało. Czasem razem układaliśmy do północy, a bywało, że i dłużej.
- Chciałem odłożyć, ale się nie dało. Za każdym razem jak dostanę nowe puzzle, siedzę bez końca. To gorsze od nałogów. Czy chcę, czy nie chcę, muszę układać. Cały wolny czas.
Budowle układa się łatwiej niż pejzaże. Te urodzinowe przedstawiały właśnie pejzaż. Wśród elementów były takie, które nadawały się w różne miejsca, stąd ta trudność. Puzzle z 2, 3 tysięcy elementów pan Edward układa tylko raz. Służą za obrazy. Mniejsze układa po kilka razy.
Nie wszystkie ułożył. Ania przywiozła mu z Nowego puzzle z tysiąca elementów. Liczbowo niby nic, ale oboje z żoną się poddali. Nie szło, bo wszędzie był taki sam kolor. Leżą teraz w pudełku. Zbrzydły.
Pan Edward wypracował sobie technikę. Puzzle wieloelementowe dzieli według kolorów na gromadki i wkłada do kartoników. Wtedy jest o wiele łatwiej. - W dużym pudle to by się wszystko mieszało... Każde kolejne puzzle są trudniejsze. Kiedyś jeden element pasował tylko w określone miejsce. Teraz, jak w tych urodzinowych, jeden element pasował w kilka miejsc. Trzeba wielkiej uwagi, żeby poprawnie ułożyć. Ekspertem jest moja żona. Zawsze pierwsza widzi efekt i wskazuje na błędy.
Cała rodzina jest dumna z dokonań dziadka i szuka dla niego puzzli z 5 tysiącami elementów. Pan Edward już dziś się na to denerwuje. - To taka wielka płyta i wymaga dużo miejsca w mieszkaniu - mówi. Ale po błysku w oku widać, że z utęsknieniem czeka na kolejne wyzwanie. Puzzle będzie układał do końca życia. Nie ma czasu się nudzić.
Żona pana Edwarda ma zajęcie obok męża - podziwia jego spostrzegawczość. I cieszy się, że mąż nie siedzi pod sklepem.
Szkoda tylko, że wnuki już z tego wyrosły. - A może mają dziś za dużo obowiązków? - tłumaczy ich dziadek.
To hobby ma tak krótko, bo niedawno przeszedł na rentę inwalidzką. 37 lat pracował w PBR-olach jako murarz. Miał na utrzymaniu żonę i troje dzieci. - Dużo po godzinach szałkowałem. Dzień był za krótki. O żadnych przyjemnościach wtedy nie było mowy. Za to teraz...
Teresa Wódkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz